czwartek, 29 maja 2014

Grzybek

Hej!
Dzisiaj będzie post z serii kulinarnej. Dawno tutaj takiego nie było;) Chciałabym podzielić się z Wami przepisem, na danie które bardzo mocno kojarzy mi się z moim dzieciństwem. Głównie z wakacjami, które spędzałam u dziadków. Popisowym śniadaniem mojego dziadka był grzyb. Pod tą nazwą kryje się zwykły, ale przepyszny omlet :D

Podane proporcje starczą na jednego grzybka, smażonego na patelni naleśnikowej. 
  • 3 jajka
  • 3 łyżki mąki
  • szczypta soli
  • ok. 1.5 łyżeczki cukru, ja dałam 1 
  • mleko- dodawałam do ciasta na oko tak aby masa nie była za gęsta myślę, że 3 łyżki wystarczą
Przygotowanie jest banalnie proste. Wszystkie składniki wrzucam/ wsypuje do miski mieszam szpatułką, do czasu aż wszystkie składniki się połączą.Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy. Kiedy widzę, że spód grzybka jest ścięty przewracam go na drugą stronę. Jest to dość skomplikowana operacja (przynajmniej jak dla mnie;)). I finito. Grzybka można jeść z konfiturą, dżemem, świeżymi owocami. Tak naprawdę to z tym, z czym lubimy lub mamy pod ręką.
 
 A tutaj grzyb saute :)

Też macie ulubione potrawy z dzieciństwa, wracacie do nich?? Jeśli tak to możecie zostawiać przepisy w komentarzach, chętnie wypróbuję czegoś nowego :DD  

środa, 21 maja 2014

A miało być tak pięknie...

Hej!
Powinnyśmy się chyba usprawiedliwić dlaczego w tym miesiącu piszemy tak rzadko. No cóż, życie nas poniosło ^^ Praca, pisanie licencjatu etc. 


Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Na szczęście udało mi się wygospodarować trochę wolnego czasu więc jestem...
Dziś napiszę kilka słów o moim wielkim rozczarowaniu.
Douglas, time to fresh up, scrub do ciała o zapachu cytryny i ogórka. 
 

Jesteś gotowa na skok do lodowatej wody? Czas na odświeżenie! Bądź gotowa na odświeżenie z delikatnym cytrynowo ogórkowym scrubem, który pozostawi twoją skórę gładką i delikatną. Kosmetyk wolny od parabenów. Tak mniej więcej brzmi formułka producenta w wolnym tłumaczeniu:P.


Kosmetyk mieści się w 200 ml plastikowym słoiczku. Design opakowania jest bardzo prosty, podoba mi się. Konsystencja peelingu jest galaretowata, rzadka przez co trudno wydobyć go z opakowania. Zapach przyjemny dosyć intensywny. W ogóle nie kojarzy mi się z cytrynowym bądź ogórkowym aromatem. Głównym zadaniem scrubu jest złuszczanie naskórka. W tym przypadku drobiny są tak delikatne, że nie ma mowy o żadnym złuszczaniu ani tym bardziej zdzieraniu;). Kosmetyk przeznaczony jest do scrubowania całego ciała. Niestety nawet jeśli pokusiłabym się o nałożenie go na twarz to i tak byłby za słaby. Zapowiadał się naprawdę nieźle, do czasu pierwszego użycia...
Jako, że kosmetyk był prezentem nie wiem ile kosztował. Szukałam w internecie niestety nigdzie nie mogę znaleźć żadnych informacji na temat tego peelingu. Z drugiej strony to może i lepiej ;) Jeśli chodzi o mnie, to znam lepsze zdzieraki, z dużo lepszym działaniem. Szkoda pieniędzy na takie słabe peelingi.

Chciałabym Was poprosić o wypełnienie ankiety do mojej pracy licencjackiej. Jeśli znalazłybyście chwilkę czasu, byłabym Wam ogromnie wdzięczna :)
https://docs.google.com/forms/d/1w2D12fOuX_atcYTfUKG4MWeXGaHZB5QxdI3Sd_mCEnM/viewform?usp=send_form 

czwartek, 15 maja 2014

Krem do rąk Bioliq

Cześć dziewczyny!

Przychodzę do Was z recenzją, którą obiecałam już jakiś czas temu. Mam na myśli regenerujący krem do rąk i paznokci firmy Bioliq. Krem ten testowałam w ramach współpracy z apteką internetową i-apteka. Sklep ten w swoim asortymencie oprócz lekarstw posiada również kosmetyki dostępne wyłącznie w aptekach. Myślę, że ogromnym plusem są ich przystępne ceny, a także ekspresowa dostawa.

 Od producenta:  
Regeneruje, wygładza oraz chroni delikatną skórę dłoni. Zawarty w kremie olejek z cytryny stanowi źródło składników o właściwościach antyoksydacyjnych, dzięki czemu przeciwdziała procesom starzenia. Krem ma silne działanie nawilżające, odżywiające i pielęgnacyjne. Regularnie stosowany pozwala zachować gładkość i elastyczność skóry oraz korzystnie wpływa na wygląd paznokci.
Przeznaczony do codziennej pielęgnacji skóry rąk oraz paznokci.


Krem umieszczony jest standardowo w plastikowej tubce, z której bardzo łatwo go wydobyć. Opakowanie ma elegancki design - biała tubka z czarnymi napisami. 
Kosmetyk posiada delikatny zapach z nutą cytrusów. Konsystencja jest gęsta, a jednocześnie lekka, dzięki czemu krem szybko się wchłania. Pozostawia na skórze lekki film, który już po chwili staje się niewyczuwalny. 
Producent określił go mianem mocnego nawilżacza. Moim zdaniem niekoniecznie. Po wsmarowaniu w dłonie, krem bardzo szybko się wchłania. Jednak mam wrażenie, że moja skóra nadal nie jest wystarczająco nawilżona. Oczywiście jest to tylko moja subiektywna ocena. Moje dłonie po jego zastosowaniu faktycznie są gładkie, miękkie, a skóra staje się bardziej elastyczna. 
Czy produkt jest wydajny? Według mnie nie za bardzo. Używam go niewiele ponad miesiąc, a została mi 1/3 opakowania. 

Cena kremu to 12 zł / 50 ml Nie jest to cena zbyt wygórowana. Aktualnie na stronie internetowej można zapisać się do newsletter'a, dzięki któremu otrzymujemy 20 zł rabatu na zakupy.

niedziela, 11 maja 2014

Warm Spice kontra Black Cherry

Cześć kochane!

Dawno nie pisałyśmy nic apropos osławionych wosków YC. Ostatnio znów wróciłyśmy do umilania sobie wieczorów z ich udziałem.

Dzisiaj porównamy sobie dwa dość słabe zapachy, przy czym jeden z nich jest śliczny, a drugi zupełnie nie do zniesienia.

Zaczniemy od tego gorszego czyli warm spice. Główne aromaty jakie można wyczuć w tym wosku to : wanilia, cukier trzcinowy, cynamon i gałka muszkatołowa.


Podobno tę tartę można utożsamić z grzanym winem. Niestety jak dla mnie to połączenie słodkości z przyprawami. Nie odpowiada mi ta kompozycja zapachowa, ponieważ bardzo mi przypominała woń vegety do gotowania. Bardzo lubię ją w potrawach, ale nie chciałabym żeby mój dom pachniał właśnie w ten sposób.
Zapalając kominek od razu otwierałam okno a następnie wychodziłam z pokoju, bo jak wspomniałam po prostu nie odpowiadał mi ten zapach. Poza tym jego trwałość pozostawiała wiele do życzenia. Moja standardowa dawka starczyła raptem na 2 godziny zapachowego palenia. Jak dla mnie to dobrze, ale osobie której spodobałby się ten zapach nie jest to zbyt opłacalna inwestycja.
Na szczęście wosk znalazł nową właścicielkę – oddałam go mamy koleżance z pracy.

Drugim woskiem jaki chciałabym opisać to black cherry. W tym przypadku głównym zapachem, to tak jak sama nazwa wskazuje czereśnia.


O tym wosku mogę powiedzieć wiele dobrego! Niestety jednym mankamentem jest trwałość – również nie należy do tych które długo pachną. Przede wszystkim jest to słodka a zarazem orzeźwiająca woń. Przypomina lekko gumę owocową do żucia – wiśniową Orbit. Również można odnaleźć podobieństwo w spray'u avon – kwiat czereśni. Może właśnie dlatego darzę ten wosk taką sympatią.
Podczas 'pierwszego' odpalenia, pokój wypełnia orzeźwiająco – soczysty zapach. Jest on nienachalny, słodki. Służy bardziej jako zachęta do działania, niźli wyciszeniu się po długim dniu. Dzięki niemu można nastroić się do zrobienia wielu aktywnych rzeczy takich jak np. wyjście na rower lub chociaż sprzątanie w domu. Woń jest wesoła i figlarna, zupełnie jak roześmiana dziewczynka na huśtawce. Z pewnością nie wpędzi nas w otchłań rozpaczy.
O ile wcześniej napisałam, że po 2 godzinach palenia mojego standardowego kawałeczka zapach zanika – to taki czas nam wystarczy jak na jeden dzień. Nie warto stosować go codziennie, przyjemności powinno się dozować i pozwalać im trwać w wyjątkowych sytuacjach.


Jakie jest Wasze zdanie? Lubicie Black Cherry i Warm Spice. Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami co do YC. Może możecie polecić nam jakieś zapachy na lato?

czwartek, 8 maja 2014

Kosmetyczne różności :)

Cześć dziewczyny!

Podstawowym założeniem na maj był jedynie zakup ok 3 pędzli do makijażu.. A jak wyszło? Jak zawsze ;p 
Przy ostatnich zakupach w hebe pokusiłam na kolejny suchy szampon od Batiste. Na święta dostałam wersję wiśniową, więc tym razem zakupiłam puszkę tropikalną :) Nasza mama gustuje w bladoróżowych lakierach do paznokci - typowo nadających się do pracy więc znalazła i ona coś dla siebie - Sally Hansen Xtreme wear w odcieniu 83 first blush. Na pewno obie będziemy jej go podkradały ;p


W rossmannie dziewczyny kupiły mydło w płynie Apart - fenomenalne zapachy, dosyć długo utrzymują się na skórze - Figa i Irys; kolejno do koszyka wpadła saszetka zapachowa magnolia. 
Jak wiemy w rossie znów królują promocje, aktualnie na szminki, błyszczyki i pielęgnacje paznokci. Ola wybrała dla siebie Maybelline color whisper w kolorze 130 - pink possibilities. Jak widzicie na zdjęciu jest to przyjemny różyk z delikatnymi drobinkami. Do zakupu zachęciły nas 2 inne, które nabyłyśmy na poprzedniej promocji. Bardzo fajne pomadki o ładnych kolorkach. Następnie ja wybrałam dla siebie matowy balsam do ust colorbrust od Revlon - 210 jest to odcień czerwieni pomieszanej z różem. 
Początkowo miałam kupić zupełnie co innego, ale po prostu nie mogłam sobie odmówić tego produktu w tak przystępnej cenie :)


Zakupy kosmetyczne mogę zakończyć na wizycie w naturze, gdzie też ostatnio panowały promocje i też trzeba było się przepychać między tłumem kobiet. Nie miałyśmy zrobionej specjalnej listy, ale chciałyśmy zobaczyć czy jest coś godnego uwagi. Otóż tak! ;D 
Przede wszystkim błyszczyk do ust My Secret Dressup your lips nr 205 - piękny różowy neon. Na pewno nie raz nie dwa zagości na naszych ustach.
Jako nałogowe lakieromaniaczki wybrałyśmy lakier od Miss Sporty 'oh my gem!' nr 3319 - fiolet ze srebrnymi płatkami. 
Na koniec pozwoliłam sobie zostawić mój ulubiony produkt. Kiedyś pokazywałam Wam mój ukochany różo-bronzer od essence, strasznie długo go męczyłam ale jak się skończył, myślałam że się rozpłaczę... W końcu odkupiłam sobie (najprawdopodobniej) jego zamiennik. Essence silky touch blush - 40 natural beauty. Oczywiście już go używam (bo po co skończyć pozostałe produkty.. )


W poniedziałek otrzymałyśmy paczuszkę w ramach współpracy z ETNOSPA.pl olej kokosowy. Jestem bardzo ciekawa jego działania. Sprawdzimy, sprawdzimy i o wszystkim doniesiemy ;p Jeśli znacie jakieś ciekawe zastosowanie dla takiego produktu, piszcie w komentarzach a na pewno postaramy się to wykorzystać ;p


I na koniec pozwoliłam sobie zostawić najsmutniejszą, a zarazem wesołą wiadomość... Otóż w poniedziałek popsuł się  nasz stary aparat [ ' ]. Zasięgnęłam porady specjalistów i niestety nie można go już naprawić - tzn można ale najpewniej koszty będą wynosiły mniej więcej tyle co nowy aparat... Dlatego też wieczorem udałyśmy się na zakupy, nowy nabytek to Sony H300!. Jak na razie musimy dogłębnie przestudiować jego wszystkie funkcje, żeby zdjęcia Wam serwowane miały jak najlepszą jakość :) 

A Wy chciałyście zaoszczędzić w maju? Może się Wam udało (nie to co nam.. :( ) Dajcie znać :* A my przechodzimy na przymusowy kosmetyczny odwyk:D

wtorek, 6 maja 2014

Kwietniowe zużycia

Hej dziewczyny!
Witam Was po majówkowym weekendzie. Mam nadzieję, że udało Wam się wypocząć. My niestety w tym roku nigdzie nie wyjechaliśmy. Tydzień siedzenia w domu wykończył mnie bardziej niż chodzenie do pracy ;P Dziś przyszedł czas na comiesięczne sprawozdanie na temat tego co zużyłyśmy.


Perfecta- peelingujący żel pod prysznic, o zapachu kawy i pomarańczy. Pisałam o nim TU. Jeśli jeszcze kiedyś zauważę go na półce sklepowej to na pewno trafi do mojego koszyka. Fajny produkt za niewielką kasę;) POLECAM

Ziaja infima, całkiem fajny płyn. Duża pojemność + pompka to jego główne atrybuty.

Kolejny antyperspirant Fa. Są to moje ulubione i najczęściej kupowane dezodoranty. W tej chwili też mam Fa tylko o innym zapachu :D

Odżywka do włosów marki Marc Anthony z marokańskim olejkiem arganowym. O całej serii pisałam TU. Bardzo fajny produkt i przede wszystkim wydajny, szkoda że niestety już się skończył. Z całego zestawu został mi jedynie olejek, z którego również jestem zadowolona. Jeśli miałabym wybrać tylko jeden produkt, który miałabym Wam polecić to jest to szampon z tej serii.

Kolejny zmazywacz do paznokci z Sensique. W mojej kosmetyczce pojawia się notorycznie. Zmieniam tylko wersje ‘zapachowe’ lub pojemność.

Nivelazione aktywne serum modelujące brzuch i pośladki od Farmony. Wygładził moją skórę oraz poprawił jej jędrność i sprężystość. Tak naprawdę niczego więcej nie oczekuję po takich kosmetykach.

Joko bomba witaminowa. Bardzo przyjazny produkt. Używałam go zawsze jako baza pod lakier. Wydaje mi się, że paznokcie mniej się łamały oraz rzadko rozwarstwiała mi się płytka paznokcia (wcześniej, takie zjawisko występowało notorycznie). Jestem zadowolona z jej działania, jednak w kwestii odżywek lubię testować nowe produkty :) Odżywka zużyta prawie do ostatniej kropli ;)

W kwietniu z próbek zużyłam jedynie Vichy cellu destock.

Powiedzcie koniecznie, jak Wam poszło denkowanie produktów. Zużyłyście jakiś swoich ulubieńców?