niedziela, 31 lipca 2016

Peeling o zapachu mango- Lirene

Cześć!

Mam dla Was recenzję jednego z moich ostatnio ulubionych peelingów- Lirene peeling ujędrniający o zapachu mango.


Według zapewnień producenta, głęboko oczyszczający, gruboziarnisty scrub modelujący, sprawia, że skora błyskawicznie staje się odpowiednio napięta i odświeżona. Zawarty w formule wosk z mango nawilża i pozostawia na skórze delikatną, przyjemną warstwę odżywczą, która nadaje zmysłową miękkość i elastyczność.

Muszę przyznać, że bardzo polubiłam się z tym kosmetykiem. Jest gruboziarnisty, dobrze peelinguje skórę moich ud oraz ramion. Akurat te partie ciała myję tym kosmetykiem :) Może uznacie mnie za dziwoląga ale do każdej partii ciała używam innego kosmetyku ;) Scrub umieszczony jest w miękkiej tubie. Pojemność produktu to 200 ml czyli całkiem sporo. Kosmetyk jest żelowej konsystencji z dość grubymi ziarenkami.

Dzięki niemu moja skóra jest napięta, gładka oraz elastyczna i oto właśnie mi chodzi. Do tego ma bardzo miły dla nosa zapach. Czy ujędrnia? Nie wierzyłabym w to no chyba że regularnie ćwiczycie i stosujecie odpowiednią dietę.
A może macie jakiś inny fajny peeling godny polecenia?

niedziela, 24 lipca 2016

Jak skończyć studia i nie zwariować?

Hej dziewczyny!

Od kiedy tylko pamiętam zawsze Wam pisałyśmy, że nie mamy czasu bo Ola praca, ja studia, bo to, bo tamto. Szczerze mówiąc tak właśnie było. Ostatnie pół roku moją głowę mocno zaprzątały studia ale teraz już mogę śmiało powiedzieć, że jestem magistrem ekonomii!

W związku z tym, że tak na prawdę pisałam pracę na ostatnią chwilę, bo 'zawsze znajdzie się czas i przecież to nic trudnego!' mogę Wam mniej więcej napisać dlaczego nie warto tego robić po mojemu!

Zacznijmy od początku - dlaczego zaczęłam tak późno? 

Przede wszystkim totalnie nie wiedziałam na jaki temat mogę napisać coś sensownego, a przy okazji nie będę się przy tym niepotrzebnie mordowała. 
Koleżanka w pracy podpowiedziała mi 'bezrobocie' - Ok, super pomysł, przecież jest cała masa materiałów! Dopiero później zrozumiałam, że nie każdy pomysł to super pomysł ;D

Pierwszy rozdział oddałam dosyć wcześnie, 2 w marcu? 3 w maju ;D widzicie to zawrotne tempo ? Z każdym dniem zdawałam sobie sprawę, że jest coraz gorzej, czasu coraz mniej i zero pomysłu co napisać, jak napisać, jakie materiały. 

W czerwcu miałam istny armagedon - nerwy zeżarły mnie do cna. Nie mogłam się skupić, promotorka strasznie utrudniła sprawę, bo obiecałam jej zbudowanie modelu ekonometrycznego. Po drodze jednak stwierdziłam, że nie odzwierciedla on doładnie tego co chcę pokazać, bo dane są niekompletne. Koniec końców ustaliłyśmy, że odzwierciedla on moje umiejętności i nie prognozuje zjawiska tylko mówi o stanie faktycznym (nie wiem, czy wiecie o co chodzi - nie pokazuje co robić żeby zapobiegać, tylko wskazuje na czynniki i ich wpływ; jeśli ktoś pokusiłby się o prognozy to tylko we własnym zakresie).

I wisienka na torcie brak odpowiedzi na maile i na telefony w godzinach konsultacji, innym odpisywała, mi nie. Przecież wszyscy pisaliśmy 'na ostatnią chwile' ;D  

Wszystko wiem - czas na spisy treści, tabel, obrazków, bibliografia ;o Tak, tak 'zrobię to w godzinkę i super'. Wyszło tak, że robiłam to w 5h. Oświadczenia, generacja pliku z portalu i wysłanie do koleżanki żeby nagrała na płytkę. 

PRZYKLEPANE

Płytka, zdjęcia. Czas wydrukować, zawieść i najgorsze - antyplagiat. Wszystko poszło ok. Kiedy obrona? Za tydzień, kto recenzentem? Zaprzyjaźniona profesor. Kto kupi kwiaty? 
Błagam nie róbcie bólu dupy, że trzeba dać 100 zł na prezenty albo jeśli nie lubicie składkowego kupcie sami. Koleżanka strasznie się nasłuchała od jednej z dziewczyn ale mocno ją wsparłam duchowo więc dałyśmy rade !! 

OBRONIONA

Wybierzcie temat, nie róbcie nic na wariata. Jeśli tak jak ja chcecie napisać 92 strony w miesiąc i kawałek droga wolna ale upewnijcie się że nie odbije się to na waszym samopoczuciu, że macie wszystkie materiały i głowę sensownych pomysłów.


Drukowanie pracy

Gdzie warto? Popytajcie znajomych gdzie drukowali, ile zapłacili bo można sporo przepłacić. Ja za 92 str w trzech egzemplarzach na kolorowo zapłaciłam mniej niż 100 zł i miałam bardzo ładne oprawki i dobrej jakości kolory (jedna bindowana, 2 oprawione). 
Koleżanka natomiast zapłaciła ok 170 miała mniej stron, mniej kolorowych stron. 

Błędy w pracy

Każdemu się zdarzają, ja dopiero po oddaniu i w dniu obrony (kiedy na spokojnie, a tak na prawdę cała w nerwach ją przeglądałam) znalazłam w środku rozjechane strony -np opis obrazka u dołu strony a obrazek na kolejnej - a tyle razy sprawdzałam..
Nie jesteśmy maszynami, a i one często się mylą. Po prostu warto sprawdzić po przeniesieniu do pdf czy wszystko jest ok i zmieniać aż do skutku.

Antyplagiat 

Największa zmora studenciaków! Nie chodzi mi o to, że ktoś zerżnął prace z internetu, przepisał książkę. Ja miałam bardzo dużo materiałów np. z barometrów zawodowych i bałam się, że coś wykryje. Wykupiłam nawet swój antyplagiat żeby to sprawdzić (zapłaciłam ok 30 zł - liczy się to na podstawie ilości znaków w pracy) i całkiem niepotrzebnie. Wrzuciłam pracę za późno i mniej więcej w tym samym momencie sprawdzili mi na uczelni. Nie bójcie się tego - jeśli nie jesteście pewne czy nie napisałyście za dużo wstawiajcie cytaty z przypisami. 
To nic złego, przecież nie wymyślimy nowych teorii!

Prezenty 

My poszłyśmy klasycznym krokiem. Kupiłyśmy piękne storczyki (dziekan, promotor, recenzent). Dużego dostawała promotorka do tego dokupiłyśmy praliny z 'wyższej półki', reszta dostała tylko mniejszego storczyka. Oczywiście warto pamiętać o pani z sekretariatu - nasza jest nieoceniona! Wszystko załatwi, warto to jej wynagrodzić i zobaczyć jak się wzrusza.
Zachowaj się na koniec fair i nie rób awantury o pieniądze - bo ja im nic nie zawdzięczam! Przecież jeśli coś zostanie na pewno ktoś się z Tobą rozliczy. Albo kup samemu prezent.


Mam nadzieję, że taki post jest dla Was pomocny, może jest tu jakaś grupa wrześniowców albo innych osób którzy obronę mają jeszcze przed sobą. 

Przede wszystkim apeluję o roztropność i odwagę, sukcesywność i samozaparcie. Róbcie to mądrze i nie dajcie się zmieść z ziemi! Obrona nie jest straszna! Wystarczy napisać i powtórzyć podstawowe zagadnienia ze swojego kierunku - nie, nie jestem orłem i wcale nie było łatwo ;D

Pozdrawiam, świeżo (w sumie już nie aż tak, bo obroniłam się 13.07) upieczona magister Ekonomii Uniwersytetu Gdańskiego.

niedziela, 17 lipca 2016

Lekko spóźnione czerwcowe denko

Hej!

Kolejny miesiąc minął a więc przyszedł czas na kolejne denko. Tym razem mam wrażenie, że zużyłyśmy połowę naszych kosmetyków o.O


Może zaczniemy od szamponu, który był jednym wielkim nieporozumieniem. Argan Professional do włosów zniszczonych. Kupiłam go w Biedronce, szczerze to nie wiem co mnie podkusiło. Konsystencja kremowa, która na włosach zmieniała się w 'żelowy'  glut. Szampon masakrycznie rozprowadzał się po włosach. Po wysuszeniu włosy ciężko było rozczesać. Zapach też nie należał do moich ulubionych jednak to był najmniejszy problem. Na pewno do niego nie wrócę ponownie.


Kolejny szampon tym razem Planeta Organica. Szampon do włosów osłabionych i wrażliwej skóry. Kupiony był z myślą o Agacie i rzeczywiście zapobiegł wszystkim problemom. Skóra na głowie się uspokoiła, wszystko wróciło do normy. Ustało swędzenie i inne nieprzyjemności. Warto kupić jeśli potrzebujecie jakiegoś małego pogotowia ;D

Płyn micelarny Tołpa, kolejne opakowanie. Potrzebowałam czegoś na szybko bo mój poprzedni płyn się skończył. Niestety zdania o nim nie zmieniam słabo zmywa makijaż, nawet ten delikatny. Nie wrócę do niego ponownie.

Kolejne opakowanie mojego ulubionego toniku. Tani, dobrze odświeża moją skórę, jestem na tak :)

Żel pod prysznic Isana o zapachu porzeczki. Kolejny fajny żel, o odświeżającym lekko cierpkim zapachu. Nie będę się rozpisywała bo nie ma o czym. Robi to co ma robić a dodatkowo jest tani.

Balsam do ciała Fitomed lukrecja gładka, mogłyście przeczytać o nim TU. Fajny, lekki balsam wprost idealny na lato. Szybko się wchłania, nie lepi się, myślę że większość będzie z niego zadowolona.

Masło do ciała z H&M o zapachu wanilii. Jak dla mnie zapach tego kosmetyku w niczym nie przypomina wanilii co wcale mi nie przeszkadzało. Mazidełko używałam na stopy i tu sprawdzało się dobrze.

AA pianka do golenia, kupiona była z myślą o moim tacie. Niestety  kosmetyk nie przypadł mu do gustu więc zużyłam go ja. Idealnie się sprawdzał podczas golenia nóg. Jedyny minus brak zapachu- produkt dla alergików.

Antyperspirant Fa o zapachu orchidei i fiołka. Dobrze chronił przed uczuciem nieświeżości. Jednak więcej go nie kupię ponieważ po pewnym czasie miałam już dosyć tego zapachu.

Puder sypki Manhattan, poleciła mi go koleżanka. Nie był to jakiś mój faworyt. Myślę że można znaleźć tańsze odpowiedniki choćby ten z my secret. Swój kupiłam podczas promocji w Rossmannie.

Kolejne opakowanie mojej ulubionej maseczki od Ziaji. Bardzo żałuje, że nie produkują jej w opakowaniu pełnowymiarowym. Na pewno bym kupiła!

Mgiełka do ciała Avon o zapachu mango i passiflory. Produkt idealny na lato. Na pewno nie tak trwały jak perfumy ale za to lekki i nienachalny. Zdecydowanie bardziej wolę taką opcję na letnie dni.

Kolejne opakowanie sztyftu pod pachy z Lady Speed Stick. Dobre sztyfty, które chronią nas przed przykrym zapachem przez długi czas. Do tego nie zostawiają palm na ubraniach. Stosuję je wymienne ze sztyftami z Dove.

Astor Skin Match nr 100 Ivory zakupiony w drogerii Ezebra. Produkt trafiony w 10, na pewno jeszcze po niego sięgnę.

Na koniec wyrzutki kilka lakierów, które poszły w zapomnienie . Lakiery z kolekcji blogerskiej były po prostu tragiczne... Kilka błyszczyków, które kiedyś uwielbiałam i wolałam bardziej niż szminki. Teraz obie z Agą przerzuciłyśmy się na szminki, które najzwyczajniej w świecie są mniej kłopotliwe. Przede wszystkim nie lepią się do nich włosy :)

Uff, to by było na tyle :*

sobota, 2 lipca 2016

Brzoskwiniowe zapomnienie z YC

Hej dziewczyny!

Dzisiaj przychodzimy do Was z pachnącym postem! Tym razem będzie mowa o YC Summer Peach. 

Jak sama nazwa wskazuje jest to bardzo wakacyjny i owocowy zapach, ciepły i radosny. Kolor tarty przypomina pomarańczowy zachód słońca. Łatwo jest sobie wyobrazić romantyczną scenerię wraz z tym zapachem. 


Po rozgrzaniu kawałka wosku w pokoju unosi się woń soczystej brzoskwini. Po chwili dochodzą delikatne nuty wanilii i piżma. Co prawda nie przepadam za wanilią, jednak w tym wypadku nuty nie są nachalne. Zapach nie jest mdlący. Subtelnie rozchodzi się po całym mieszkaniu przywołując wspomnienia beztroski i odpoczynku.

Polecam gorąco szczególnie tym, którzy tęsknią za relaksem! 
Jeśli miałyście już ten zapach koniecznie dajcie znać co o nim sądzicie. A jeśli nie miałyście okazji go poznać to dostępny jest na goodies.pl