sobota, 26 grudnia 2015

Przyjemne wieczory z Sugared Apple

Cześć Kochani!

Często mówimy, że w zimowo - jesienne wieczory sięgamy po woski. Otóż magia kryje się w aromaterapii i w chwili relaksu, jaką osiągamy dzięki kojącym zapachom. 

Jednym z naszych zimowych zapachów jest wosk Yankee Candle Sugared Apple. Słodka zimowa jabłkowa biała tarta łączy ze sobą nuty owoców, wanilii i cukru.


Pierwsze moje skojarzenie po powąchaniu tego wosku wiązało się ze świeżym praniem. Na zimno łudząco przypomina mi Soft Blanked. Później przeistacza się w słodycz suszonych jabłek. Otulające aromaty roznoszą się lekko po mieszkaniu nadając przyjemne poczucie ciepła. 

Zapach niestety nie należy do trwałych. Po godzinie, czy dwóch niestety nie wyczujemy cudownej woni. Na szczęście jest to typowo sezonowa tarta i pali się ją w określonych miesiącach, a nie przez cały rok. 

Swój wosk nabyłam na goodies.pl 


czwartek, 24 grudnia 2015

Wszystkiego najlepszego!

 
Kochane, 
 
Chciałybyśmy życzyć przede wszystkim Wam i sobie wszystkiego dobrego, pomyślności i wytrwałości. 
 
 
Ze szczerego serca w ten piękny czas, gdy gwiazdka świeci dla wszystkich nas, życzymy miłości bez trosk i złości, pokoju na świecie i wszystkiego czego tylko zapragniecie, niech Wam się spełni, radości doda i niech będzie biało, żeby się szczęście zawsze do nas uśmiechało!
 
 
 
 
 

wtorek, 22 grudnia 2015

Przepyszne świąteczne pierniczki.

Hej kochani!

Wczuwając się w świąteczny nastrój ostatnio z mamą jako że obie miałyśmy wolne od pracy postanowiłyśmy w końcu upiec pierniczki. Ile się słyszy, że piernik musi poleżeć żeby był miękki... Więc to już na pewno ten czas!

Koleżanka z uczelni kilka razy opowiadała o swoich wypiekach - z zeszłego roku i tegorocznych, więc poprosiłyśmy ją żeby wysłała nam przepis.

0,5 kg miodu
0,5 kg tłuszczu
1,5 kg mąki
3 przyprawy do piernika
5 jajek
3-4 łyżeczki sody

Do rondla trzeba wlać miód, można go leciutko przypalić lekko mieszając (szczerze mówiąc my go tylko podgrzałyśmy), dodać tłuszcz, cukier i przyprawę do piernika aż do rozpuszczenia. Po ostudzeniu mikstury dodać resztę składników. 
Jeśli ciasto jest za rzadkie, trzeba dosypać jeszcze troszeczkę mąki. Ciasto do wykrawania wałkować na 1 - 2 cm. Piec ok. 10 - 15 min w temperaturze 160 stopni.

Z początku przeraziłam się proporcjami i szczerze mówiąc trochę się ociągałam z wypiekiem, jednak zakasałyśmy rękawy i oto co nam wyszło :)

Rzeczywiście ciasteczek upiekłyśmy  sporo. Pierniczki są przepyszne i miękkie i przede wszystkim bardzo korzenne! To z pewnością zasługa 3 przypraw :D W naszym przypadku nie ma problemu, że któryś pierniczek wyszedł twardy albo musi odleżeć. Od razu nadają się do jedzenia!

Powiedzcie jak tam Wasze przepisy. A może robicie inne ciasteczka na święta? 

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Goledn Rose Charming 26 - Typowe świąteczne mani

Hej kochani!

Przyszedł czas na pokazanie Wam mojego mani! Kolorek, w którym ostatnio się upodobałam strasznie kojarzy mi się ze świętami ze względu na swoje wykończenie - mieniące się drobinki. Weźmiemy pod lupę lakier Golden Rose nr 26 z kolekcji Classic Charming. Nie jest on moim ideałem ale o tym zaraz Wam opowiem.



Emalia ma bliżej nieokreślony kolor, nie jest to typowa krwista czerwień ani bordo. Jest to pomieszanie wiśni z przygaszoną czerwienią. W lakierze znajdują się czerwone drobinki, które mienią się przy każdym poruszeniu ręki. Według mnie jest to kolorek na wieczorowe okazje - kolacje z przyjaciółmi, czy nawet Wigilię. Świetnie się sprawdza przy ciemnych ubraniach, złotych i srebrnych dodatkach.



Do zalet tego lakieru niewątpliwie można zaliczyć czas schnięcia - jest on bardzo krótki. Nie zdarzyło mi się jeszcze aby zrobić gdzieś sobie wgniecenie zaraz po malowaniu. Druga zaletą jest to że można na spokojnie położyć jedną warstwę i pokrywa naszą płytkę paznokcia bez prześwitów. Ja jednak maluję zawsze 2 razy.

 Wadą która mnie strasznie denerwuje - bo nie używam bezbarwnych lakierów na koniec - jest to, że lakier szybko schodzi! 
Często zmywam naczynia i szoruję garnki ale niektóre lakiery są ponad to. W tym przypadku najlepiej jakbym co drugi, trzeci dzień odświeżała swoje mani. Nie robi mi to zbyt wielkiej różnicy bo tak jak powiedziałam to w wielu innych przypadkach. C'mon! Kosmetyki są po to żeby ich używać ;p



 Bardzo lubię lakiery w małych buteleczkach, ponieważ można je dosyć szybko wykończyć przy regularnym stosowaniu. Pojemność lakieru to 7,5 ml więc wnioskuję, że przy mojej fascynacji  tym kolorem i kiepskim utrzymywaniu się na pazurkach zaraz go może nie być. 

A jakie są Wasze 'świąteczne' kolorki? 


piątek, 11 grudnia 2015

Jak zmywam makijaż? Recenzja płynu micelarnego Sylveco

Hej dziewczyny!

W końcu przyszedł czas na recenzję jednego z lepszych płynów micelarnych, którego miałam okazję używać. Mowa oczywiście o lipowym produkcie Sylveco. Jest to moja kolejna recenzja tej marki i szczerze powiem, że bardzo się z nimi polubiłam.

Od producenta

Wyjątkowo delikatny i jednocześnie skuteczny, hypoalergiczny preparat, który dokładnie oczyszcza skórę. Zawiera ekstrakt z kwiatów lipy szerokolistnej, który wykazuje działanie nawilżające i osłaniające, zwiększa elastyczność i sprężystość oraz odporność skóry na utratę wody. Ponadto wyciąg ten polecany jest w pielęgnacji oczu, łagodzi podrażnienia i koi zaczerwienioną skórę. Delikatny składnik myjący pozwala łatwo usunąć nawet intensywny i wodoodporny makijaż. Po zastosowaniu kosmetyku skóra pozostaje gładka, czysta i świeża.

Składniki

Woda,  Ekstrakt z lipy,  Glukozyd decylowy,  Gliceryna,  Panthenol,  Alantoina,  Proteiny owsa,  Ekstrakt z aloesu,  Kwas mlekowy,  Kwas fitowy,  Alkohol benzylowy,  Kwas dehydrooctowy 


Moja opinia

Płyn umieszczony jest w brązowej pół przeźroczystej butelce, dzięki czemu możemy łatwo obserwować ile już zużyłyśmy. Kolor produktu jest lekko żółtawy a jego forma standardowo płynna - tak jak to bywa przy płynach micelarnych. Mimo, że jest to produkt ziołowy jego zapach jest przyjemny dla nosa. Niektórym z pewnością może nie przypaść do gustu, jednak dla mnie jest ok. Po zastosowaniu na skórze jest praktycznie niewyczuwalny.

Stosuję go codziennie i nie zauważyłam aby mi nie służyło jego działanie. Przede wszystkim nie szczypie w oczy, nie podrażnia i nie wysusza skóry. Jego działanie ma własnie zapobiegać wysuszaniu i łagodzić podrażnienia. Według mnie niestety nie zapobiega wysuszaniu. Chociaż ciężko powiedzieć w okresie grzewczym o jakimkolwiek zapobieganiu wysuszania. W pracy praktycznie non stop mamy włączone grzejniki.

Jak zmywa makijaż? Radzi sobie całkiem nieźle. Nie stosuję na codzień eyelinera i nie tuszuję mocno rzęs więc dla mnie jest bardzo dobrym produktem. Przy mocniejszym makijażu wystarczy włożyć w zmywanie troszeczkę więcej pracy i wszystko jest czyste :)

Po stosowaniu płynu sięgam zawsze po żel tej samej marki, o którym pisałam tutaj.

Podsumowując - jestem bardzo zadowolona z działania tego produktu. Bardzo ubolewam, że na dnie buteleczki zostało mi kilka kropelek. Na pewno z chęcią sięgnę po niego ponownie. 

niedziela, 6 grudnia 2015

Podsumowanie listopadowych zakupów



Cześć dziewczyny i chłopaki!

Od dawna nie było już na naszym blogu postów o tematyce zakupowej. Trochę „nowości” nam się nazbierało więc czas je pokazać. 

Najpierw zacznę od promocji z Rossmanna, wiem że to było ponad miesiąc temu… ale nie było czasu, okazji i tak dalej.


 W każdym razie kupiłyśmy podkład Astor Perfect Stay odcień 100 Ivory, tusz do rzęs również tej samej firmy - Seduction Codes Volume & Curve - muszę przyznać, że opakowanie jest urocze, zobaczymy jak się sprawdzi. 
Udało mi się również dorwać puder transparentny Rimmel Stay Matte - przyznaję bez bicia, że chciałam go już od dawna wypróbować.
 Do koszyka wpadł jeszcze cień z zachwalanej kolekcji Color Tattoo nr 35- On and on Bronze oraz kredka do brwi Maybelline Brow Satin Medium Brown

Prawie zapomniałam o różu, na który się zdecydowałam - Ohh blushed again... Miss sporty 010 Russian Doll - jest to połączenie tradycyjnego różu z rozświetlaczem. 

Lubię takie promocje, ponieważ często decyduję się na kosmetyki, których normalnie bym nie kupiła. Wiem, że z jednej strony właśnie o to chodzi ale życie polega na sprawianiu sobie przyjemności, a nie na ciągłych wyrzeczeniach :) 


W listopadzie postanowiłam również poświęcić czas prasie i dzięki „gazetowym” dodatkom w moje ręce wpadły dwa gifty: bawełniany krem do rąk od barwy oraz cień Inglota matte nr 309. Małym kosztem zapewniłam sobie rozrywkę na czas jazdy ztm oraz przybyło mi kosmetycznych podopiecznych ^^



W Biedronce skusiłam się ostatnio na szampon z olejkiem arganowym do włosów zniszczonych. Zobaczymy co to za cudo ;) Wybrałam również szampon Schauma nabłyszczający ale ten kupiłam  w osiedlowej drogerii. Z kosmetyków typowo świątecznych zamówiłam z ostatniego katalogu Avon pana bałwanka czyli płyn do kąpieli o zapachu pomarańczy i żurawiny. Myślę, że niedługo pojawi się jakaś recenzja na jego temat :).

A teraz kilka zakupów niekosmetyczych.


Ostatnio stwierdziłam, że przydałby się nowe dodatki do urozmaicenia garderoby. Przede wszystkim postawiłam na zegarki, a przy okazji wybrałam jeszcze bransoletkę piórko. Po przeszukaniu Allegro wpadłam na profil sklepu ECarla.
Z ich oferty wybrałam bransoletkę oraz trzy zegarki w tym jeden jest Agaty.

Jeśli nie macie pomysłu na prezent gwiazdkowy może tam coś znajdziecie.

Na koniec zostawiłam mój ulubiony temat czyli woski. Tym razem wybrałam cztery, nie są to  nowości. Pierwszy raz zdecydowałam się na woski Kringle. Zobaczymy ich jakość w porównaniu do Yankee Candle. 


Zapachy jakie wybrałam to:
Kringle
- Lighthouse point
- Storm front

Yankee Candle
- Canberry pear
-Champaca Blossom

I to by było na tyle :D Do zobaczenia wkrótce! 

środa, 25 listopada 2015

Peeling solny z figą od Starej Mydlarni



Cześć dziewczyny!

Dziś napiszę Wam kilka słów o peelingu, którego używam już od dłuższego czasu. Kosmetyk kupiłam w zeszłym roku podczas targów na stoisku Starej Mydlarni.

Peeling solny śliwka z figą:
Doskonale wygładza i ujędrnia skórę, usuwając martwy naskórek. Skutecznie ją oczyszcza i rozjaśnia, pobudzając mikro krążenie. Zapobiega wysuszeniu skóry i ułatwia wchłanianie substancji odżywczych. Skuteczny w walce z cellulitem.


Opakowanie plastikowe, pod zakrętką znajdziemy nakładkę ochroną zabezpieczającą produkt przed wilgocią. Podczas kąpieli strasznie denerwuje mnie zdejmowanie tej nakładki. Mokre ręce plus mały plastikowy dzyndzelek to średnio udany tandem ;) Nie raz przez to rezygnowałam z użycia tego peelingu.

Konsystencja zbita, choć gdy jej dotkniemy można wyczuć olejki. Peeling jest drobnoziarnisty jednak mimo to dobrze złuszcza naskórek. Skóra po jego zastosowaniu staje się gładka, dobrze natłuszczona. Zapach, na pewno nie przypomina mi śliwek jest dosyć mocny jednak ja lubię takie zdecydowane nuty. Zdecydowanie będzie idealny podczas jesiennych lub zimowych kąpieli. Mój peeling ma pojemność 250 ml, i kosztował 21 złotych.

W tym roku na targach również wybrałam się na ich stoisko tym razem kupiłam większy peeling bo aż 500 ml o zapachu malinowym ale o nim napiszę kiedy indziej :D

A Wy jakich peelingów lubicie używać?

środa, 18 listopada 2015

Jesienne słodkości Dr. Oetker

Hej kochane! 

Tym razem zapraszamy na post dla osłody, poprawy humoru i ukojenia naszych całodziennych rozterek.


Na pierwszy rzut idą  rozgrzewające kisielki słodka chwila z witaminą C, które towarzyszą nam w 'trudnych' chwilach lub po prostu gdy potrzebujemy chwili relaksu. W sklepie zdążyłyśmy dorwać nowości w smakach: cytrusy i imbir, pieczone jabłko i cynamon, malina i miód, śliwka i goździki.
Po kolei przedstawimy Wam jak się sprawdziły i z czym nam się kojarzą.

Pieczone jabłko i cynamon

W opakowaniu pozostaje nadal intensywny zapach cynamonu, korzennej przyprawy oraz słodkości. Po zalaniu kisielu wrzątkiem należy odczekać kilka chwil, ponieważ w środku znajdują się kawałeczki jabłka, które w rezultacie nadają kwaskowy smak. W ogólnym odbiorze kisiel smakuje bardziej cynamonem niż jabłkiem. Efekt rozgrzewania nie był aż tak bardzo odczuwalny, ponieważ nie jemy wrzątku - nie lubimy poparzonych języków i odczekałyśmy aż troszeczkę się ostudził. 

Cytrusy i imbir

W tym przypadku w opakowaniu wyczuwalne są nuty coś orientalnych przypraw i ostry cytrusowy zapach. W środku również były malutkie kawałeczki owoców. Kisiel miał mocno żółtą barwę niczym skórka dojrzałej cytryny. W smaku był znacząco cytrusowy i pikantny -  to pewnie zaleta imbiru oraz moim zdaniem zbyt słodki.  Jak w poprzednim przypadku mało wyczuwalny efekt rozgrzewania, chociaż tutaj bardziej ze względu na tą pikanterię.


Malina i miód

Przed zalaniem mikstury wyczuwalna jest woń mocnej różanej herbaty, jest to lekko kwaśny zapach przypominający mi dzieciństwo - wtedy uwielbiałam różaną herbatę. Po dodaniu gorącej wody aromat przeistacza się w malinę. Można również wyczuć cytrynę i miód - jest to słodko-kwaśne połączenie również w smaku dzięki kawałeczkom malin. Tutaj zdecydowanie dominuje rozgrzewający miód, dlatego stwierdzam, że 'rozgrzewanie' jest bardziej odczuwalne niż w poprzednich produktach.

Śliwka i goździk

Według mnie to najlepszy z przedstawionych kisielków! Można powiedzieć, że tak mi zasmakował, że trudno mnie było od niego oderwać. Po otwarciu opakowania przywitał nas zapach trufli, pomieszanych ze śliwką w czekoladzie - od razu zaczęła mi cieknąć ślinka. Po zalaniu wodą wyczułam coś pomiędzy powidłami, a grzańcem. W smaku to nic innego jak intensywna słodycz śliwki zmieszanej z wiśnią i goździkami. A co dziwnego? Po zjedzeniu całego kubeczka odniosłam wrażenie jakby zawierał w sobie aromaty gruszki.

Jak podoba się Wam taka opcja na jesienną aurę? Dajcie koniecznie znać! 

sobota, 14 listopada 2015

Jak czyszczę moją twarz z Sylveco?

Hej dziewczyny!

W mojej kosmetyczce można odnaleźć kilka produktów marki Sylveco (płyn micelarny, żel do twarzy, krem do twarzy oraz odżywcze pomadki z peelingiem). Przyszedł czas, aby opowiedzieć Wam kilka słów o Tymiankowym żelu do twarzy, bo uważam, że warto!  

Moja codzienna pielęgnacja twarzy polega głównie na tonizowaniu, nawilżaniu kremem i na wieczór stosowaniu płynu micelarnego (czasem również toniku) i ponownym nawilżaniu.
Jednak od trzech miesięcy staramy się w miarę systematycznie sięgać właśnie po żel do twarzy zaraz po demakijażu, aby domyć jeszcze dokładniej buzię. 


 

Od producenta
Głównymi składnikami olejku tymiankowego są tymol i karwakrol. Posiada on bardzo silne właściwości przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze. Hamuje rozwój bakterii chorobotwórczych (m.in. Staphylococcus aureus i Propioniobacterium acnes, które odpowiadają za rozwój zmian trądzikowych). Łagodzi stany zapalne, działa na skórę oczyszczająco i tonizująco. 
Hypoalergiczny, oczyszczający żel do mycia twarzy z kwasem jabłkowym o aktywnym działaniu wygładzającym i rozjaśniającym. Zawiera bardzo łagodny, ale jednocześnie skuteczny środek myjący, który nie podrażnia nawet najbardziej wrażliwej skóry. Usuwa zanieczyszczenia i nadmiar sebum, delikatnie złuszcza martwy naskórek i reguluje procesy odnowy jego komórek. Żel został wzbogacony olejkiem i ekstraktem z tymianku, które posiadają właściwości przeciwzapalne i kojące. Systematyczne stosowanie pozwala zachować gładką, zdrową skórę o równomiernym kolorycie.

Składniki
Woda,  Glukozyd laurylowy,  Gliceryna,  Ekstrakt z tymianku pospolitego, Panthenol,  Kwas jabłkowy,  Wodorowęglan sodu,  Benzoesan sodu,  Olejek tymiankowy 
Moja opinia
Tak jak wspomniałam produktu używam z Olą w miarę regularnie od trzech miesięcy i szczerze mówiąc jestem z niego bardzo zadowolona.




Żel umieszczony jest w przeźroczystej plastikowej buteleczce. Producent proponuje nam pompkę jako formę aplikacji i jest to bardzo wygodne rozwiązanie jak dla mnie. Bardzo sobie chwalę w produktach do twarzy pompkę, ponieważ nie muszę się martwić czy podczas zamykania opakowania produkt nie spłynie mi z ręki.
Kosmetyk ma kolor lekko żółtawy, podobny do ziołowego naparu, jego konsystencja to półpłynny żel. Zapach również jest typowo ziołowy, na samym początku był dosyć drażniący, nieprzyjemny. Jednak z czasem używania razem z Olą przyzwyczaiłyśmy się do tej woni. Coś za coś :)
Żel na prawdę dobrze spełnia swoje zadanie - dokładnie oczyszcza skórę. Dzięki jego zastosowaniu mogę zmyć resztki makijażu, którego nie udało mi się pozbyć przy używaniu płynu micelarnego lub aby pozbyć się sebum. Sięgam po niego również rano aby odświeżyć cerę, jeśli znajdę chwilkę czasu przed wyjściem na uczelnie/do pracy. Aplikacja jest dziecinna prosta, jednak należy zwrócić uwagę na to, że produkt strasznie słabo się pieni. Czasem mam wręcz wrażenie, że się nie pieni. W tym przypadku mi to nie przeszkadza.
Przede wszystkim duży plus dla żelu za niewysuszanie mojej skóry. Niestety jeśli już trafię na taki produkt, który choć raz wysuszy mi twarz, to zaczynają się dziać straszne rzeczy (przez długi okres czasu nie mogę sobie poradzić ze schodzącymi skórkami z CAŁEJ twarzy). Po użyciu żelu moja cera wydaje się gładka i ładnie wygląda. Produkt nie podrażnia, w momencie dostania się do oczu nie robi nam tragedii - nic nie szczypie. 
I na koniec owacje na stojąco za wydajność! Do umycia całego pyszczka wystarcza nam jedna pompka, więc wydajność również jest jego wielką zaletą.


Podoba mi się design tej marki - przejrzysta czcionka, lista & krótki opis składników oraz sposób użycia. Czego chcieć więcej? 

150 ml kosztuje około 18 zł - Żel można zakupić w sklepach stacjonarnych i internetowych Sylveco. Marka również często pojawia się na targach kosmetycznych i drogeriach internetowych więc bardzo łatwo można namierzyć ich produkty. 

Dajcie znać jakie są Wasze wrażenia po stosowaniu tego żelu. A może miałyście inne wersje?