Hej,
W związku z atmosferą panującą za oknem – to już przecież
listopad o.o - dzisiaj przychodzimy do Was z postem ‘rozgrzewającym’. Już powoli
przestawiamy się na tryb leniuchowania w fotelach z kubkiem gorącej czekolady /
kakao w ręce. Na tapetę chciałabym wrzucić woski Yankee Candle - Amber Moon
oraz Honey Glow.
Oba zapachy pochodzą z jesiennej kolekcji Q3 2014. Jak wiecie z
poprzednich postów zdecydowałyśmy się na 4 z 5 wosków przygotowanych na tę porę
roku – kupiłyśmy je w ciemno. W doborze pomogły nam Wasze pierwsze opinie oraz
opisy w sklepach internetowych.
Pierwszy z zapachów to Amber
Moon, czyli bursztynowy księżyc – całkiem poetycka nazwa jak na małą tartę.
Zapach składa się z kilku kompozycji, między innymi możemy odnaleźć w nim nuty ciepłego
bursztynu, drzewa sandałowego, którego jak już wspominałam jestem ogromną fanką
oraz olejek paczulowy.
Moje wrażenia:
Wosk wywarł u mnie masę pozytywnych wydźwięków. Przede
wszystkim jest to bardzo intensywny oraz relaksujący zapach. W jego nutach
można odnaleźć świeżość, powiew wiatru, być może się mylę ale kojarzy i się również
z aromatem pomarańczowym do ciast.
Zapach przypomina mi zeszłoroczną edycję jesiennych zapachów
– konkretnie november rain. Tu również możemy odnaleźć bezpieczeństwo i tego
ciepłego mężczyznę. Z pewnością nadaje się na chłodne wieczory po całodniowej
harówce w pracy / na uczelni.
Drugi wosk to Honey
Glow, czyli miodowy błysk.
Przejdę od razu do moich spostrzeżeń, ponieważ nie zgadzam
się tutaj z producentem na temat składu. Absolutnie nie wyczuwam miodowej nuty,
natomiast mogę przyznać z ręką na sercu, że jest on podobny do Amber Moon.
Co różni te dwa woski? Honey
Glow jest z pewnością bardziej subtelny od swojego poprzednika. Również
wprowadza nas w ciepłą i domową atmosferę, co więcej przy nim mam ochotę
patrzeć w okno i czekać na spadające płatki śniegu.
Widziałam już u Was na blogach relację na temat tych wosków,
ale jestem ciekawa czy byście dodały coś do naszej opinii. W krotce podzielimy
się z Wami naszymi sposobami, które wprowadzają nas powoli w okres świąteczny.
Pozdrawiamy,
Ola i Agata
Amber moon bym wypróbowała ;)
OdpowiedzUsuńA mi żaden z nich nie przypadł do gustu, bardziej wolę słodziaki jednak :)
OdpowiedzUsuńAni jednego ani drugiego nie miałam. A YC u mnie goszczą coraz cześciej.
OdpowiedzUsuńmam amber moon gdzieś w zapasach:) ostatnio wszystkie otwarte i napoczęte woski wypalam bo po prostu wietrzeją... mogłam kiedyś palić kawałek przez dwa podgrzewacze, teraz to są ledwo dwie godziny:/
OdpowiedzUsuńChyba już wszyscy mieli te woski oprócz mnie :-P ;-) Pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńja też ich nie miałam :)
OdpowiedzUsuńJa obecnie zużywam do końca starą kolekcję :)
OdpowiedzUsuńTak świetnie to opisałaś ,że sama mam ochotę się skusić na taki wosk :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze tych zapachów.
OdpowiedzUsuń