niedziela, 26 stycznia 2014

Styczniowe zakupy



Siemanko!
Chciałabym Was dzisiaj zaprosić na post zakupowy. Szczerze mówiąc nie ma tego za wiele. Obecnie staramy się zużywać nasze zapasy, niestety tempo zużywania jest na poziomie -1.

Może zacznę od tego co udało nam się kupić w Naturze, a dokładnie z czym przyszła do domu nasza mama. Miała kupić tylko zmywacz do paznokci a wróciła z cieniem do powiek Sensique nr 227 z serii Nature Code. Równie dobrze może służyć nam jako róż  do policzków. Kolejnym zakupem jest Joanna guma do stylizacji włosów. Ani ja ani Agata nie korzystamy z takich kosmetyków, natomiast mama ma krótkie włosy, więc na pewno taki kosmetyk przyda się jej do stylizacji. Oczywiście nie obyło się bez lakieru do paznokci firmy Bell nr 809. Kolor to delikatny róż wprost do pracy ;) No i na koniec zmywacz, który był głównym celem tych zakupów ;) 
 

Jakiś czas później wybrałyśmy się do Rossmanna. Tu skusiłyśmy się na antyperspirant Fa sport. Agata wybrała sobie eyeliner z wibo o klasycznym czarnym kolorze. Natomiast ja wróciłam z lakierem z zimowej kolekcji Snow Dust nr 1, o pięknym odcieniu złota. Zresztą nie muszę Wam go przedstawiać, bo już jest dobrze znany w blogosferze. Z lakierów wpadł w moje ręce również taki oto cudak o łososiowym kolorze z Golden Rose (no 43). Ostatnie zakupy poczyniłam w Aptece. Powoli kończy mi się mój żel pod oczy z racji tego wybrałam już sobie kolejny. Jest to Floslek żel do powiek i pod oczy ze świetlikiem i babką lancetowatą. Zima w tym roku zaskoczyła nie tylko kierowców ale i mnie, zatem musiałam kupić jakiś krem do twarzy. Wybrałam Aquastop firmy Ziołolek. Zobaczymy jak się będzie spisywał. 
 

Wisienką na torcie jest mój nowy wisiorek, który znalazłam w New Yorkerze.
To by było na tyle. Niby niewiele a jednak cieszy człowieka…
Pozdrowienia z mroźnego Gdańska :*

UWAGA!!!
PRZED NAMI OSTATNI TYDZIEŃ ROZDANIA ZAPRASZAMY

środa, 22 stycznia 2014

Odprężenie z Yankee Candle.

Witajcie Kochane!

Jeszcze nie przyszedł czas sesji, a ja już mam dosyć i nie chce mi się uczyć. Nie wiem czy to tak na mnie działa 3 rok studiowania, czy to że już niedługo koniec. Pierwszy rozdział pracy już napisany, więc przynajmniej jedną rzecz mam z głowy na 2 miesiące ;p

Głównym tematem dzisiejszego posta, jest sposób w jaki się relaksuje. Nie zaskoczę Was stwierdzeniem, że najlepsze warunki do nauki to ciepło, porządek i odpowiednia atmosfera w pomieszczeniu. W moim przypadku, tą atmosferę budują zapachy od YC.

Tak jak zapewne u wielu z Was, tak również i u nas od tygodnia, czy może nawet i dłużej (naprawdę, nie ogarniam jak ten czas leci ;o) za oknem leży śnieg. Stałam się takim leniuchem, że leżałabym pod kocem całymi dniami, oglądała filmy i ciągle wdychała aromatyczne zapachy. Od razu mogę się usprawiedliwić, bo zapewne mole książkowe – moje kochane – powiedzą, że wolą książki. Wybaczcie, na karcie z biblioteki mam całą literaturę do licencjatu i niestety nie mogę nic innego wypożyczyć :(

Wracając do meritum ;D dzisiaj przedstawię Wam 2 całkiem podobne, a jednocześnie tak różne zapachy – Loves me, Loves me not, a także Clean Cotton. Oczywiście skupiamy się na woskach, bo właśnie w takiej formie używam produktów Yankee Candle.

Kocha, nie kocha to zabawa jeszcze z czasów dzieciństwa. Z jakich kwiatków najczęściej obrywało się płatki? Otóż ze stokrotek. Dlatego też głównym zapachem zawartym w tej małej tarcie to nuta stokrotek i innych polnych kwiatów.
Ten wosk ma w sobie połączenie natarczywej, mocno wręcz skoncentrowanej świeżości i ciepła.
Moje skojarzenie? Piknik na świeżym powietrzu w letni ciepły dzień. Jedyne ale jakie mam do tego wosku, to, to że na początku aromat jest bardzo intensywny. Jednak to jest jego zaletą bo wystarczy niewielka ilość aby uzyskać piękny zapach, a zarazem dzięki temu jest bardzo wydajny.

Konkurencją dla tego wosku jest Czysta Bawełna. Niewątpliwie wyczuwalne są tony bawełny, świeżości i czegoś jeszcze co kojarzy mi się przede wszystkim z czystym praniem. W ostatnim poście o YC również wspominałam o praniu, jeśli macie ochotę – sprawdźcie co miałam na myśli.
Moje skojarzenia to właśnie świeże pranie, wylegiwanie się na leżaku wśród suszących się ubrań. Ciepło, słońce i magiczna nuta relaksu. Plaża, morze i beztroskie dzieciństwo. Niestety zapach jest ciężki do określenia, ale przez zastosowanie synonimów mam nadzieję, że nieco Wam go przybliżyłam.

Porównując te dwa woski szczerze mogę powiedzieć, że Kocha, nie kocha jest zdecydowanie mocniejszym zapachem. Oba niewątpliwie zaliczamy do tych świeżych woni, które dają poczucie ciepła i spokoju. Bardzo lubię palić te woski w szczególności po długim, męczącym dniu. Świetnie koją zmysły, można się przy nich odprężyć, zatracić w lekturze, czy też filmie.


A jakie są Wasze odczucia na temat tych wosków? Który według Was wygrywa?

Jeśli tak jak dziewczyny pod spodem, nie miałyście okazji wypróbować YC, zapraszamy do naszego rozdania. Do każdego zestawu załączony jest 1 wosk. Myślę, że można spróbować szczęścia, kto wie - może akurat się uda :) KLIK

sobota, 18 stycznia 2014

Original Source - cz.2 zimowych zapachów.

Siemanko!
Chciałabym dziś przedstawić kolejny post na temat żeli idealnych na zimę. O pierwszym kosmetyku z trylogii możecie przeczytać TU. Chciałabym podzielić się z Wami moją opinią na temat żelu pod prysznic Original Source.. Tego czego szukam w żelach/płynach do kąpieli to zapach oraz jego właściwości myjące.
Z tego co widziałam na blogach, stronach internetowych kosmetyki Original Source cieszą się powodzeniem. Pewnie dlatego, że firma Original Source szczyci się produktami naturalnymi oraz certyfikatem Vega. Po przeczytaniu kilku postów, stwierdziłam, czemu nie może i ja coś wypróbuje. Mój wybór padł na zapach z zeszłorocznej kolekcji zimowej- Orange & Licqure czyli pomarańcza z lukrecją, 250 ml tego żelu bez promocji kosztuje 8,69 zł.
Żel zamknięty jest w dość twardej plastikowej butelce o specyficznym kształcie. Sam plastik jest chropowaty co jak przypuszczam ma nam pomóc w utrzymaniu opakowania w mokrej ręce. Butelka zakończona jest również plastikowym zamknięciem, na którym stawiamy żel. Dzięki temu podczas kolejnej kąpieli nie musimy czekać aż kosmetyk spłynie nam na rękę. Jednak myślę, że i tak nie byłoby z tym problemu ponieważ żel jest dosyć lejący. Kolor kosmetyku to mleczny pomarańcz. Co do zapachu jak dla mnie jest świetny. Kojarzy mi się odrobinę z likierem pomarańczowym.
Przejdę teraz do właściwości „czyszczących” żelu. Niestety tu już zaczynają się schody. Przede wszystkim myjąc się nim mam wrażenie jakbym się myła samą wodą. Czuję się tak jakby moje ciało nie było do końca umyte. W związku z tym czynność powtarzam jeszcze raz. Dlatego żel na pewno nie jest wydajny. Dodatkowo słabo się pieni. Szczerze mówiąc nie używałam go z gąbką, może w tym przypadku zachowywałby się lepiej.
Muszę przyznać, że jestem zawiedziona tym kosmetykiem. Dam jeszcze jedną szansę OS i wypróbuję któryś z ich płynów do kąpieli. Zobaczymy może one bardziej mi podpasują. Jestem również ciekawa waszego zdania na temat kosmetyków Original Soure.


Dodatkowo chciałybyśmy ogłosić przedłużenie konkursu do 31.01. Powodem jest nic innego jak chroniczny brak czasu. Agata ma mnóstwo zaliczeń na uczelni, ja sama biegam od pracy do pracy. Niestety tak czasem bywa, ale mamy nadzieję, że za bardzo się nie obrazicie za to na nas. :)  

Jaki jest Wasz ulubiony zimowy żel pod prysznic? Życzymy Wam udanego weekendu! :)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Tangle Teezer, Hit czy Kit?



Witajcie moje drogie!

Myślę, że dziś jest dobry czas na recenzję. Będzie to prawdopodobnie pierwsza ale nie ostatnia opinia dotycząca akcesorium a nie kosmetyku. Mam tutaj na myśli szczotkę do włosów Tangle Teezer. Swoją kupiłam podczas Dnia Darmowej Dostawy w sklepie internetowym Minti Shop. Czekałam na nią standardowo, bo około 3 dni. Co mnie urzekło?

a)      dbałość o klienta,
b)  strona wizualna- rzeczy, które zamówiłam były dodatkowo zapakowane w kolorowy papier, wglądem przypominały cukierki


Co do samej szczotki może nie używam jej zbyt długo ale jestem nią po prostu zachwycona. Może kilka słów od strony technicznej. Wybrałam model dwukolorowy góra fioletowa, dół czyli ząbki są różowe. Moja wersja TT jest podstawowa chociaż nie powiem zastanawiam się również nad wersją kompaktową.

Moje włosy są straszne. Od kiedy pamiętam zawsze się plątały. Od czasu kiedy zaczęłam je farbować stały się jeszcze bardziej niesforne. Plączą się na tyle, że gdy wsadzę w nie grzebień to mam problem z wyciągnięciem go z powrotem. Moją ostatnią deską ratunku był TT. Nie powiem broniłam się przed tym, wychodziłam z założenia, że jak zwykła szczotka może być taka cudowna. Co ją różni od innych, oczywiście poza ceną. Bo muszę przyznać, że Tangle Teazer do najtańszych nie należy. Jego regularny koszt to około 54.90 złotych, a w promocji wynosi 37,90, trzeba również doliczyć koszt przesyłki.
Pierwsze co zauważyłam po tym jak wzięłam ją do ręki to to, że idealnie wpasowuje się w moją dłoń. Czesząc włosy w ogóle nie czuję szarpania. Dzięki tej szczotce mogę normalnie czesać włosy. Nawet nie muszę używać odżywki, nadaje włosom blask i delikatnie je wygładza. Włosy stają się sypkie, ładnie się układają i nie mam problemu z ich modelowaniem. Muszę przyznać, że ten zakup to strzał w dziesiątkę. Żałuję, że nie zdecydowałam się na nią wcześniej.

Moja ocena? Stanowcze TAK

Dla wszystkich zainteresowanych – dzisiaj zgodnie z obietnicą dorzucamy po jednej niespodziance do każdego zestawu rozdaniowego! Wiele z Was nadal nie miało okazji wypróbować osławionych wosków YC, w związku z tym możecie u nas takowy zgarnąć. 
Zapraszamy do zabawy pod POSTEM
Pozdrawiamy!

czwartek, 9 stycznia 2014

Grudniowe denko z lekkim poślizgiem



Witajcie!
Dzisiaj będzie post z lekkim poślizgiem. Mamy już styczeń a u nas dopiero grudniowe denko :P Mimo wszystko mam nadzieje, że będzie się Wam przyjemnie czytało.
Może zacznę od kosmetyków do włosów.
 


  • Isana suchy szampon do włosów; to jest już drugie opakowanie, a w łazience czeka już kolejne. Całkiem niezły produkt, który jest idealny w sytuacjach kryzysowych.
  • Szampon Balea malinowy z edycji limitowanej. Chyba jeszcze chwilę wstrzymam się z recenzją ponieważ mam jeszcze jedną butelkę.
  • Palette Intensive Color Creme N5, R15. Obie z Agatą postawiłyśmy na zmiany. Ja wybrałam odważną czerwień. Siostra tak naprawdę pogłębiła odcień swoich włosów.


Z racji tego, że od jakiegoś czasu przynajmniej na kalendarzu mamy zimę, postawiłyśmy na dłuższe kąpiele. Co za tym idzie pożegnałyśmy kilku umilaczy.
 
  •  Fitomed płyn do kąpieli z kwiatem arniki, o którym pisałam TU. Dla niektórych zapach może być zbyt intensywny. W moim odczuciu pachnie bardzo ładnie i jest wprost idealny na zimowe kąpiele. Na pewno do niego wrócę. 
  •  Kule do kąpieli o zapachu owoców leśnych, egzotycznych oraz mango i mandarynki. Muszę przyznać, że te kule są lepsze niż, te sprzedawane pojedynczo. Zapach jest  intensywniejszy, a nawet utrzymuje się na skórze w odróżnieniu do aromatu tych kupowanych osobno. 
  •  Żel pod prysznic Balea o zapachu makaroników. Świetny zapach, idealny na zimę ze względu na zawarty w nim aromat czekolady. Pisałyśmy o nim TU.

  
I pozostali denkowcy:

 
  • Bebeauty płyn micelarny. Całkiem fajny, nie miałam Biodermy więc nie mogę porównać. Myślę jednak, że jak za taką cenę nie ma co narzekać:) Zresztą mam już kolejne opakowanie. 
  • Antyperspirant Lady Speed Stiuk fruity splash, bardzo fajnie chronił. Nie podrażniał skóry. Jedynym jego minusem był jego zapach. Miałam wrażenie, że przebijał się przez niego zapach talku. Strasznie duszący, na tyle że po aplikacji trzeba było czym prędzej wychodzić z pomieszczenia. 
  • Tusz do rzęs Maybelline Colossal Volum Express, kolor fioletowy. Jeden z moich ulubionych tuszy i nie mówię tu o kolorze;) Ładnie pogrubia oraz lekko wydłuża rzęsy a przy tym ich nie skleja. 
  • Balsam do ust Nivea. Mój był o zapachu truskawki. Chronił moje usta głównie zimą. Akurat ta wersja barwi lekko usta na kolor czerwony. Jeśli ktoś tego nie lubi to wiem, że są również wersje bezbarwne. 
  • Na koniec jeden przestarzały wyrzutek. Błyszczyk od wibo. Swego czasu bardzo go lubiłam. Niestety mam tendencje do gubienia różnych rzeczy. I tak było i w tym przypadku. Po jakimś czasie znalazłam go w jednej z moich torebek ;) Jak się okazało przeterminowany. Fajny szczególnie dla młodych dziewczyn. Nadaje ustom błysku i chociaż jest z drobinkami to nie przemieszczają się po całej buzi.


Uff, to by było na tyle. Myślę, że udało nam się zużyć całkiem sporo. Tym bardziej, że denkowanie idzie nam opornie^^. Przypominam również o naszym rozdaniu, które trwa do 19 stycznia. Myślę, że nagrody są fajne, a wymagania nie za wysokie więc warto :D Jak na razie zgłosiły się dwie osoby; bądźcie czujne bo mamy zamiar dodać jeszcze jedną nagrodę do każdego z zestawów.

niedziela, 5 stycznia 2014

KONKURS URODZINOWY



Siemanko!
Niecały tydzień temu minęła nam druga rocznica naszego bloga. Szczerze mówiąc ani mi ani Agacie nie śniło się, że będziemy do tej pory pisać notki. A jednak…
Dziękujemy Wam, że z nami jesteście i sukcesywnie Was przybywa. Dlatego chciałybyśmy Wam podziękować skromnym rozdaniem. Tym razem będą dwa zestawy.

Pierwszy zestaw to:
  • 2 bransoletki jedna to ta, którą wybrała większość w ankiecie, druga wykonana jest ze sznurka,
  • Pierścionek, który również wykonałyśmy same ;) ale, ale to jeszcze nie koniec niespodzianek. Nie byłybyśmy sobą gdybyśmy nie dorzuciły kilku kosmetyków
  • Lakier Ingrid nr 17
  • Żel pod prysznic Yves Rocher o zapachu jeżyny
  • Na koniec dwie próbki: szampon nawilżający Celia oraz maseczka Perfecta koktajlowa
  • DODATKOWO wosk YC pink dragon fruit
 


 Drugi zestaw to:
  • 2 bransoletki jedna to ta, którą wybrała większość w ankiecie, druga wykonana jest ze sznurka,
  • W tym zestawie również znajdzie się pierścionek
  • Lakier Miyo mini drops nr 66 (Danger)
  • Balsam do ciała Yves Rocher o zapachu jeżyny
  • Na koniec dwie próbki: maska do włosów Celia oraz peeling drobnoziarnisty od Perfecta
  • DODATKOWO wosk YC pink hibiscus


Mam nadzieję, że trafiłyśmy w Wasze gusta, a przynajmniej większości;)
Teraz przyszedł czas na odrobinę reguł.
1. Organizatorem i fundatorem nagród jesteśmy my (wszystkie kosmetyki są nowe, a biżuteria wykonana jest własnoręcznie)
2. Jeśli do rozdania zgłosi się osoba niepełnoletnia musi mieć zgodę rodziców aby przyłączyć się do rozdania.
3. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
4. Wysyłka nagród tylko na terenie Polski
5. Musisz być naszym publicznym obserwatorem
6. Osoby, które prowadzą blogi jedynie w celu brania udziału w konkursach bądź rozdaniach nie będą brane pod uwagę
7. Rozdanie trwa do 19 stycznia, wyniku pojawią się na blogu po ok. 3 dniach.
8. Nagroda zostanie przesłana po 7 dniach (roboczych) od momentu otrzymania adresów laureatów
9. Na maila zwrotnego czekamy 4 dni. Po tym czasie losowanie zostanie powtórzone.
10. W zgłoszeniu można uzyskać dodatkowe punkty za np. polubienie nas na fb, dodanie do blogrolla lub umieszczenie informacji na pasku bocznym, bądź też dodanie notatki u siebie na blogu
11. Jeśli do rozdania zgłosi się mniej niż 15 osób, zostanie ono unieważnione.
12. Złamanie regulaminu jest jednoznaczne z dyskwalifikacją.

  Baner do pobrania
W zgłoszeniu należy:
  • podać nazwę pod jaką obserwujesz, (1 ptk)
  • lubię na faceboku: nie/ tak- imię i nazwisko (1 pkt)
  • podać adres e-mail
  • podać link do notatki
  • jeśli jesteśmy w blogrollu lub na pasku bocznym - podać link do bloga (1 pkt)
  • wybieram zestaw nr
UWAGA! Konkurs zostaje przedłużony do 31.01 

środa, 1 stycznia 2014

Pierwszy post w nowym roku



Hej dziewczyny! 
Chciałabym Was zaprosić na pierwszy wpis w nowym roku. Dzisiaj pokażemy Wam nasze zakupy.
Jeszcze przed nowym rokiem mogłyście zobaczyć część naszych łupów, a mianowicie woski YC.
Naszym pierwszym przystankiem było Super Pharam gdzie wymieniłam punkty z karty Lifestyle na spryskiwacz z pachnącej szafy. Moja ilość punktów nie była zaskakująco wielka więc i prezent może wydawać się średni.

 

 Skusiłam się również na mojego pierwszego Essie o nr 63 too too hot. Muszę przyznać, że wybór był ciężki. Głównie z tego względu, że w mojej małej „kolekcji” lakiery często różnią się tylko o jeden ton o.O
Postawiłam na czerwień, która jest po prostu klasykiem sama w sobie.
Kolejne lakierowe zakupy poczyniłam w Golden Rose. Zdecydowałam się na kolejnego piaska nr 66. Zakochałam się w tym brzoskwiniowym kolorze. Zresztą zagościł na moich paznokciach w Sylwestrową noc. Wybrałam mojego pierwszego mata nr 13. Zobaczymy jak się spisze. Przy kasie capnęłam jeszcze top, który nadaje paznokciom żelowy efekt.

 

Wracając już do domu nie omieszkałam wstąpić do Natury. Wpadłam po rzeczy niezbędne, które mam na wykończeniu. Głównym celem był podwójny korektor essence (obiecuję napisać w końcu o nim recenzję ;p). Powoli kończy mi się również puder dlatego kupiłam na wypróbowanie sypańca z my secret. Całkiem przypadkiem do koszyka wpadła mi szminka essence nr 10 cotton candy. 

 

Agata już wcześniej wybrała dla siebie odcień nr 07 natural beauty i jest z niej zadowolona, więc poczułam się dodatkowo zachęcona.
I to by było na tyle z moich zakupów.

Prawie zapomniałam kupiłam jeszcze buty zimowe na „wielkiej wyprzedaży w CCC. 
A tak na marginesie to 30 grudnia minęła nam druga rocznica naszego blogaska.
A jak wy zaczynacie nowy rok? Macie może jakieś zakupowe postanowienia?