niedziela, 30 sierpnia 2015

Zielone pyszności - Leśny mech

Hej!

W weekend trzeba sobie dogadzać, dlatego przychodzę do Was z ultra łatwym przepisem na super pyszne ciasto! 

Pewnie wiele z Was na początku uzna, że to nie jest smaczne i fuuu jak to możliwe.. Szpinak na słodko? FTW, oszalała.. 
Zapraszam! 

O samym cieście słyszałam już jakiś czas temu, a pierwszy raz spróbowałam go w pracy. Pierwotnie myślałam, że w cieście znajduje się barwnik i dlatego ma tak śliczny zielony kolor. Dopiero później właścicielka restauracji uświadomiła mnie, że właśnie zjadłam ciasto ze szpinakiem :o
Deser jest niebywale smaczny, a nuty warzywne są niewyczuwalne.

W piątek mieliśmy rodzinne święto więc postanowiłam spróbować swoich sił w pieczeniu. Mam taki mały problem, że o ile bardzo dobrze gotuje to jestem beznadziejna w pieczeniu ciast. Po prostu nie umiem. Jestem fanatyczką improwizacji, a to nie sprawdza się w pieczeniu. Same widzicie..
Przechodząc do sedna sprawy - obejrzałam 2 filmiki na YT jak zrobić ciasto i poczułam pełną motywację! 

Składniki na ciasto:
3 jajka
300 g szpinaku 
1 i 2/3 szkl mąki krupczatki
3/4 - 1 szkl cukru
1 szkl oleju
2 łyżeczki proszku do pieczenia
wanilia/1 łyżeczka ekstraktu

Masa:
ok 500 ml śmietany 30%
 2 x śmietan fix 
cukier puder do smaku
serek mascarpone 

Moje ciasto wykonałam w lekko przekręconej wersji. Do samego przepisu na ciasto ograniczyłam się do 3/4 szkl cukru i 1 paczuszki cukru waniliowego. Natomiast jeśli chodzi o masę to wybrałam lekko lżejszą wersję.
Moja masa:
300 ml śmietany 30%
 1 x śmietan fix 
1 galaretka agrestowa (rozpuszczona w 1 szkl wrzątku)

Dekorację można wykonać z owoców granatu, czerwonej porzeczki lub z borówek amerykańskich

 Do przepisu wykorzystałam świeży szpinak (oczywiście można użyć mrożonego) obmyłam go starannie na sitku a następnie przelałam go lekko wrzątkiem. Następnie odcisnęłam z wody i posiekałam w drobną kostkę i ponownie odcisnęłam. Należy pamiętać aby szpinaczek miał jak najmniej wody
Następnie zabrałam się za ubijanie jaj z cukrem - przygotowujemy je tak jak byśmy robiły biszkopt
Jak jajka zwiększyły swoją objętość wlałam powolutku cienką strużką olej ciągle miksując
Do ciasta wsypałam mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia - robimy to stopniowo
Na koniec dodałam odsączony szpinak (mrożony również odciskamy) miksując na niskich obrotach.
Gdy już miałam gotowe ciasto przelam je do formy wyłożonej papierem do pieczenia. 

Ciasto wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na ok 50-55 min.

Wykonanie masy również nie stanowi filozofii. Należy ubić śmietankę 30% ze śmietan fixem (nie dodawałam cukru ponieważ galaretka sama w sobie jest bardzo słodka i jak widzicie już mamy sporo cukru w cieście). Gdy mamy ubitą śmietanę na sztywno delikatnie ją mieszamy z galaretką. 

Po upieczeniu i ostudzeniu ciasta skrawamy wierzchnią warstwę lub po prostu ją wyrównujemy. Okruchy ścieramy w dłoniach do osobnego pojemnika tak aby na koniec udekorować ciasto. 
Spód smarujemy wcześniej przygotowaną masą (w tym przypadku 'ptasim mleczkiem'), a następnie dekorujemy okruchami i owocami.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Beauty UK - doskonałe trio

Cześć dziewczyny!

W końcu zdecydowałyśmy się na napisanie recenzji pomadek Beauty UK. Jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami 3ech odcieni tych cudeniek - power to the purple, corally incorrect oraz big pinkin'.


Na zakup zdecydowałyśmy się rok temu w lutym na stronce mintishop. Oczywiście jak zawsze przychodzi do zakupów internetowych to siedzimy 2 dni nad stroną i zastanawiamy co tak naprawdę jest nam potrzebne, a co jest jedynie naszym kaprysem. 

Idąc do celu - chcę Wam przedstawić pomadki od początku do końca, która jest moja, która Oli i dlaczego tak a nie inaczej. Przede wszystkim Ola jest w posiadaniu big pinkin' i corally incorect, a ja oczywiście nie jak inaczej - power to the purple. Ola ma zdecydowanie inną karnację niż ja. O ile o niej można powiedzieć, że łatwo się opala i ma naturalnie ciemniejsze włosy. Natomiast ja opalam się miliard godzin i w tonacjach prosiaczka czyt. na różowo lub czerwono jak rak, naturalny kolor to ciemny blond ale jaśniejszy od Oli ;D 

Osobiście jestem ogromną fanką ciemnych kolorów szminek, makijaży i pazurków. Jeśli chodzi o Olę ona w szminkach poszukuje dziewczęcych róży, czasem załamań z fioletem, naturalne makijaże i kolorowe paznokcie. Same już widzicie jaka jest między nami różnica.

Pomadki mają postać wykręcanej kredki schowanej w plastikowym 'ołówku' z przezroczystą skówką. Aplikacja jest zatem dziecinnie prosta: zdejmujemy zakrętkę, wysuwamy odrobinę, maziamy po ustach i zamykamy. Kredka delikatnie i miękko sunie po ustach zostawiając delikatny kolor - można go dawkować wedle indywidualnych zachcianek. Po użyciu odczuwalny jest mentolowy zapach i uczucie lekkiego chłodzenia. Oczywiście wszystko to jest przyjemne, pomadka nie mrozi nam ust.


Moja opinia

 Kredka pozornie ma zostać naszą najlepszą przyjaciółką. Po kilkukrotnym użyciu niestety, nie wiem jak to się stało po prostu kredka mi się złamała - na samym końcu. Wielkiej tragedii nie ma. Cały mechanizm z wysuwaniem kredki jest mi już zbędny. Podczas gdy mam zamknięte opakowanko cały wkład lata sobie od góry do dołu. Po pewnym czasie Oli stało się tak samo. Więc 'cała i nienaruszona' została big pinkin'. 

Co do samego działania

Tak jak napisałam wcześniej aplikacja tych cudeniek jest dziecinnie prosta. Jednak jeśli chodzi o kwestię  samego działania to efekty są zadowalające. Kolor pomadek szybko wtapia się w nasze usta i się na nich nie waży. Można powiedzieć, że kolorek dosłownie wgryza się w wargi, ponieważ po zmazaniu pomadki często jeszcze widnieje ona przez jakąś godzinkę/ dwie. Jednak jest to równomierny efekt. Dodatkowym plusem jest też to, że pomadki nie wysuszają ust, niestety  podkreślają suche skórki :(

Big pinkin'

Co do samej trwałości jest to kwestia sporna, zależy od użytkownika. Ile produktu nałożymy, czy coś jemy, czy tylko idziemy na imprezę potańczyć. Jak dla mnie wytrzymałość 3-4 h jest wystarczająca. Dzięki łatwej aplikacji nie mam problemu z trwałością tego produktu, bo zawsze mogę się poprawić nawet bez lusterka. 

Power to the purple

Mimo początkowych zażaleń dotyczących połamanej kredki obie z Olą uważamy je za świetnych kompanów przy każdym możliwym wyjściu. Kolorki są niezobowiązujące. Można stosować je na uczelnię i do pracy, a nawet jeśli się idzie tylko na spacer. Dają połysk i wrażenie zdrowych nawilżonych ust.

Corally incorrect

Cena takiej pomadki z tego co pamiętam wynosiła ok 14-15 zł. Nie jest to majątek, a wydaje mi się że efekt końcowy jest na prawdę zadowalający. 

Z resztą oceńcie same :) Pozdrawiamy :D

wtorek, 25 sierpnia 2015

Błękitne pazurki z Golden Rose

Hej dziewczyny!

Dzisiaj chciałabym Was zaprosić na kolejny post z przepięknym i jednym z moich ulubionych mani :)

W rolach głównych Golden Rose z serii WOW nr 83 oraz  Matte 10. Do wykończenia wykorzystałam uroczy ozdobny lakier Life 01.


Przede wszystkim moje zdanie na temat serii WOW jest bardzo zróżnicowane. Niektóre kolorki jakie posiadam (jest ich chyba 6) zasychają w zupełnie innym tempie, co tylko podkreśla stwierdzenie, że lakier lakierowi nierówny. Nawet jeśli jest produkowany przez tę samą firmęi pochodzi z tej samej kolekcji. Emalia nr 83 jest pięknym odcieniem błękitu, który pomimo grubej warstwy idealnie zastygł na moich paznokciach bez odcisków. na początku pozwoliłam mu samemu podeschnąć a następnie posłużyłam się moją 'przyjaciółką' - suszarką do paznokci.


Aby urozmaicić ten jakże prosty mani, postanowiłam pomalować w inny sposób mój serdeczny palec. Do tego użyłam wcześniej wspomnianego Matte nr 10 i Life 01.

Wszystko świetnie się komponuje, ponieważ wpisuje się w różne tonacje jednego kolorku. Nawiasem mówiąc mojego ulubionego :D Bardzo podoba mi się efekt końcowy. Lakiery Life z drobinkami to świetne i zarazem szybkie urozmaicenie codziennego wyglądu paznokci. Jestem ich ogromną fanką bo dają estetyczne wykończenie i co najlepsze nie rozpuszczają lakieru bazowego. Już nie jeden raz miałam przypadek, kiedy pomalowałam brokatem zwykły lakier - po pierwsze schło miliard godzin, a na końcu dosłownie zrolował mi się z lakierem 'podkładowym' wtf.. Dlatego ozdobniki od Life mają u mnie ogromnego plusika :D

Powiedzcie jak Wam podoba się ta wersja mani?

wtorek, 11 sierpnia 2015

Piaski Golden Rose - idealne lakiery nie tylko na lato



Hej Kochane!
Zauważyłam, że na naszym blogu naprawdę sporadycznie pojawiają się wpisy na temat lakierów do paznokci. Muszę się w końcu zmobilizować i zrobić osobną zakładkę na tych kilka opinii, które do tej pory umieściłyśmy;)

Dziś na tapecie jedne z moich ulubionych lakierów z Golden Rose. Mowa o serii Holiday czyli cukrowa matowa posypka inaczej mówiąc lakiery piaskowe. W mojej ‘kolekcji’ swoje miejsce znalazły dwa nr 66 czyli delikatna brzoskwinia oraz nr 65 -soczysty róż.

Lakiery kupiłam w zeszłym roku. Przy wyborze kolorów kierowałam się głównie tym aby idealnie pasowały głównie do letnich kreacji. Mam również wrażenie że oba lekko opalizują skórę ;)
Lakiery posiadają standardowe pędzelki, którymi bardzo łatwo i szybko można pokryć płytkę paznokcia. To co głównie przekonało mnie do tej serii oczywiście oprócz świetnych kolorów to czas schnięcia. Lakiery po nałożeniu wysychają momentalnie. Nie narobimy sobie żadnych odcisków ani śladów które później wyglądają mało efektownie. Na moich paznokciach utrzymują się ok. 5 dni. Widać lekkie starcie na czubkach paznokci, myślę więc że to dobry wynik. Dla pełnego krycia/ zadowalającego mnie efektu maluję dwukrotnie. Przy zmywaniu emalii również nie ma problemu choć co prawda zmywa się odrobinę trudniej niż zwykłe lakiery. Za pojemność 11,3 ml płacimy 12,90.

Zapraszam do oglądania zdjęć;)

  A Wy co sądzicie o piaskach z Golden Rose?

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Denko Czerwiec- Lipiec


Cześć dziewczyny!

Dziś przychodzimy do Was z kolejnym denkiem.

1. Schauma szampon do włosów farbowanych. Szampon jak szampon, dobrze mył ale jakoś nie wyróżniał się na tle innych podobnych ‘czyścików’.

2. Alverde odżywka do włosów z morelą i trawą cytrynową. Przede wszystkim podobała mi się jej wielkość, była idealna na wszelkie wyjazdy. Dobrze się rozprowadzała. Dzięki niej łatwo rozczesywałam włosy, były sypkie i lśniące. Zapach? Hmm specyficzny, do wytrzymania ;) Całkiem fajny kosmetyk wart polecenia.

3. Sweet Secret czekoladowy peeling cukrowy do ciała. Co do zapachu to był całkiem przyjemny szczególnie podczas zimowych kąpieli. Działanie też było ok, jednak jak dla mnie miał jedną wadę. Pozostawiał na skórze tłustą powłoczkę, która średnio mi odpowiadała.

4. Płyn micelarny od Tołpy. Wiem że niektóre z Was lubią i polecają kosmetyki tej firmy. Niestety ten produkt to dla mnie niewypał. Muszę przyznać, że micel z Biedronki lepiej sobie radzi z demakijażem mojej twarzy niż ten oto specyfik. Nie wrócę do niego ponownie.

5. Isana mydło w płynie o zapachu mango i pomarańczy. Ładnie pachnie, dobrze myje a do tego nie wysusza skory czyli 3xTAK. Wrócę do niego ponownie tylko w innej wersji zapachowej.

6. Garnier Essentials łagodzący tonik witaminowy. Nie był to udany zakup. Jednym z zapewnień producenta jest oczyszczenie oraz odświeżenie, którego  ja niestety nie czułam. Dlatego zaraz po skończeniu tego toniku wróciłam do mojego ogórkowego ulubieńca z Ziaji :D

7. Nivea regenerujący krem na noc, o którym pisałam TU. Nadal podtrzymuję zdanie całkiem fajny kerem za przyzwoitą cenę.

Dwa dezodoranty godne polecenia: pret a porter, synergen.

Teraz coś z kolorówki.
8. Bourjois podkład w odcieniu51 Vanille Clair. Jeden z moich ulubionych podkładów. Idealnie stapia się z moją cerą, nie roluje się a do tego nie podkreśla suchych skórek.

9. Constance Carrol róż do policzków. Odcień brzoskwiniowy idealny na lato. Pozostawał na skórze przez cały dzień. Czy do niego wrócę? Raczej nie ale tylko dla tego że mam ochotę na przetestowanie czegoś innego^^.


10. Bibułki matujące Wibo to jedna z rzeczy, która świetnie nadaje się do podręcznej kosmetyczki. Oczywiście spełniały swoje zadanie ale nie wiem czy kupię je ponownie.



11. Wodoodporny eyeliner Wibo z pędzelkiem. Świetnie mi się z nim współpracowało. Nie kruszył się, nie odbijał się na powiece ani też się nie rozmazywał. Chętnie do niego wrócę w przyszłości ze względu na cenę, wydajność i wygodę w użyciu.

12. Kolejne opakowanie tuszu Maybelline. Jest to jeden z moich ulubionych tuszy do którego wracam z wielkim sentymentem ;)


Na koniec dorzucamy wyrzutki, z którymi już trzeba się pożegnać ze względu na termin przydatności. 

W tym tygodniu jedziemy do Warszawy na 2gi tydzień urlopu. Podobno pogoda ma dopisać, więc może troszeczkę się ogrzejemy. Mamy nadzieję, że dzięki temu wypadowi naładujemy 'akumulatory' na jakiś czas.