sobota, 26 listopada 2016

Malinowy peeling do ciała

Hej!

Ostatnio zauważyłam że dosyć dawno nie pokazywała się u nas żadna kosmetyczna recenzja. W związku z tym już naprawiam błąd i napiszę kilka słów o peelingu. Mój wybór padł na peeling malinowy ze Starej Mydlarni.


Od producenta:
Doskonale wygładza i ujędrnia skórę, usuwając martwy naskórek. Skutecznie ją oczyszcza i rozjaśnia, pobudzając mikro krążenie. Zapobiega wysuszeniu skóry i ułatwia wchłanianie substancji odżywczych. Skóra staje się gładka, zregenerowania i miękka w dotyku.

Peeling zamknięty jest w plastikowym, przezroczystym słoiczku. Dzięki temu widzimy ile produktu zostało jeszcze w opakowaniu.

Kosmetyk łatwy w "obsłudze" dzięki żelowej konsystencji. Dobrze się rozprowadza, nie osypuje się tak jak to się zdarza w przypadku peelingów solnych.  Drobinki są dosyć spore ( pestki malin) dobrze ścierają naskórek. Po jego stosowaniu zauważyłam że moja skóra stała się wygładzona, nawilżona oraz jędrniejsza. Kolejny plus to jego malinowy zapach. 


Jedyny minus jaki zauważyłam to jego wydajność. Przez to że ma konsystencję galaretki (jest dosyć rzadki) potrzebujemy go więcej przy aplikacji, co za tym idzie szybciej go zużywamy.

Opakowanie 500 ml na stronie kosztuje 33 złote. 

niedziela, 20 listopada 2016

Jesienne ocieplenie z YC

Cześć dziewczyny! 

Jak Wam minął tydzień? U nas było intensywnie dlatego szukałyśmy wieczornego sposobu na relaks. Chciałabym Wam dzisiaj opisać 2 woski, które uprzyjemniają nam wolny czas. 


Pierwszy z nich to obłędny Moroccan Argan Oil. Niewielka bordowa tarta zawiera w sobie zapachy paczuli, drzewa sandałowego oraz olejku arganowego. Jak już wiecie jestem ogromną fanką zapachu drzewa sandałowego. Dodatkowo w tym przypadku ta kombinacja paczuli i olejku arganowego sprawiła, że wosk stał się jednym z moich ulubionych. 


Zarówno w zeszłym roku jak i w tym bardzo chętnie po niego sięgam. Jest to ten typ produktu typowy na zimne i deszczowe dni Po rozgrzaniu tarta nadaje pomieszczeniom przytulny charakter i człowiek ma ochotę od razu się zrelaksować i zapomnieć o troskach. 

Kolejny wosk można już śmiało nazwać zimowym - Snow in Love. Tutaj tak samo ja w poprzednim wosku można wyczuć paczulę, jednak tę tartę dopełniają zapachy drzewa iglastego. Mogę powiedzieć, że to jest jeden z klasycznych zapachów YC jakie przychodzą mi na myśl. Przypomina mi nasze pierwsze woski. 


Doskonały na zimne dni, połączenie paczuli i iglaków nadaje mu charakterystycznego lekko świątecznego zapachu. Tutaj też mamy do czynienia z przyjemnym otuleniem, lekko męskich nut i totalnym relaksem.

Jesień jesienią ale dzięki niej właśnie często palę YC i mogę jakoś odreagować dzień pełen stresu i trosk. Obie tarty możecie nabyć na stronie goodies.pl

niedziela, 13 listopada 2016

Balsam do ust NYC

Hej dziewczyny! 

Nie wiem jak Wy ale ja codziennie przed wyjściem mam problem ze szminką. Nigdy nie wiem jak mam umalować usta. Czy nałożyć samą pomadkę ochronną czy jakąś szminkę, a może postawić na błyszczyk?

W związku z tym dylematem dzisiaj napiszę kilka słów o moim nabłyszczającym balsamie w postaci szminki NYC Applelicious Glossy Lip Balm nr 357.
Produkt to nic innego jak nawilżający koloryzujący balsam do ust o zapachu jabłuszka. Pomadka składa się z dwóch części - środkowa to balsam uformowany w jabłuszko, a na zewnątrz otacza je pomadka w moim ulubionym kolorze - coś między ciemnym różem a fioletem. Kolor, który uzyskujemy na ustach jest subtelny, a usta są muśnięte blaskiem.

Dzięki temu, że jest to coś w rodzaju pomadki ochronnej chwytam po nią o wiele częściej niż po tradycyjną szminkę jednocześnie utrwalając kolor na ustach. Może sam kolor nie jest bardzo intensywny ale warto pamiętać, że jest to tylko balsam do ust. Wydaje mi się że właśnie też dlatego stała się moim ulubieńcem. Nie wymaga precyzji - pomadka nie ma pełnego krycia i nadaje naturalny wygląd. Używam jej jako zabezpieczenia przed wiatrem i zimnem dla ust oraz jako 'wykończenie' makijażu.


Swoją pomadkę kupiłam przy okazji zakupów na ezebra jako mały dodatek na koniec. Nie byłam za bardzo do niej przekonana ale teraz żałuję, że wybrałam tylko 1. Przy kolejnych zakupach skuszę się jeszcze na inne kolory. Cena jednej sztuki to tylko 3,92 zł, więc na prawdę brzmi to bardzo zachęcająco.

piątek, 11 listopada 2016

Czy warto pójść na koncert The Dumplings?

Hej!

Dzisiaj pogadamy zupełnie o czymś innym niż kosmetyki. Ostatnio z Olą byłyśmy na koncercie Pierogów w B90 w Gdańsku.
Zacznijmy od tego, że ten zespół nie jest jakimś moim strasznym faworytem ale jest do posłuchania w smutniejsze dni, w dni zadumy i kiedy chcę pobyć w odosobnieniu 
Według Wikipedii The dumplings to muzyka electropop, z czym mogę się zgodzić. Jest to rodzaj muzyki klubowej, która w jakiś dziwny sposób trafiła w moje gusta. Dodatkowym faktem, który sprawił, że zdecydowałyśmy się pójść na ten koncert było miejsce. Już przy ostatnim koncercie wspominałam jak bardzo podoba mi się to miejsce. 

Nie wiem od czego zacząć żeby nie być źle zrozumiana, żeby nikogo nie urazić i żeby jakoś zbyt mocno nie wyhiperbolizować słów. 

Ludzie, którzy przyszli na koncert byli w różnym wieku. Oczywiście 70% to były nastolatki, część z nich prosiła przed wejściem osoby z dowodem o wprowadzenie ich do klubu. Reszta to mieszanka wybuchowa hipsterów, ludzi około 40stki i dziewczyn w moim wieku po godzinach. 

Zaczyna się koncert, pierogi grają, a ja mam złudne wrażenie że wszystko leci z odtworzenia. Jakoś było zbyt idealnie. Nie twierdzę, że tak było. Być może dzieciaki śpiewają i grają znacznie lepiej niż dużo starsi muzycy, na których koncertach również miałam okazję być. 

Widownia stoi nieruchomo - 'Zrobicie nam zdjęcie? Muszę mieć zdjęcie pod sceną'. - Kochani jeśli przyszliście na koncert swojego ulubionego zespołu to dlaczego się nie bawicie, tylko stoicie i robicie zdjęcia? Chyba od tego są takie eventy żeby móc się bawić przy muzyce na żywo.

Justyna - przy okazji bardzo zdolna, skromna osoba - promuje swoją płytę, po czym twierdzi że to zabrzmiało jak reklama i kwituje to słowami, że nie miało to tak zabrzmieć. Zachowuje się tak jakby to był pierwszy jej koncert i głos podczas śpiewu zupełnie nie pasował do tak cichutkiej osoby. A wiecie kogo mi przypominała w przerywnikach? Kasię Nosowską - dziękuję i śpiewa dalej :D 

Z całego wydarzenia zagrali tylko kilka popularnych kawałków, gdzie mieli dużo dużo więcej do zaoferowania. Rozumiem, że chcieli nam pokazać nowy materiał nad, którym pracowali do tego czasu. Jednak on nie przypadł mi do gustu. 
Gościem specjalnym był Tomek Makowiecki, który również nie zrobił na mnie dużego wrażenia. Jednak już po występie z Tomkiem słyszałam mniej idealny, prawdziwy śpiew. Nie wiem czy wcześniejsze kawałki były tak dobrze wyuczone czy istnieje jakaś zależność między tymi utworami.

Ogólnie rzecz biorąc - koncert nie był zły. Ludzie byli strasznie zapobiegawczy i sztywni. Jeśli wybieracie się na koncert gdzie jest muzyka electro to chyba można poruszać się więcej niż tylko klaskanie po utworze. Bardziej widziałabym taki event gdzie the dumplings rzeczywiście przygrywaliby na żywo na jakiejś imprezie. 
A może po prostu to tylko moja indywidualna kwestia przebywania w tym miejscu tego dnia? 

Jeśli też mieliście okazję uczestniczyć w tym koncercie dajcie znać. A może kiedy indziej słyszeliście ich na żywo?
Dziś idziemy na koncert Akurat i już nie mogę się doczekać. Tu średnia wiekowa będzie trochę wyższa, a mam takie wrażenie że im człowiek starszy to ma do siebie większy dystans. Co za tym idzie impreza jest lepsza, weselsza.

niedziela, 6 listopada 2016

Październikowe denko

Hej!


Dziś przyszedł czas na kolejny projekt denko. Zacznę może od pielęgnacji włosów.

Garnier Fructis do włosów osłabionych. Faktycznie zauważyłam, że moje kłaczki są mocniejsze, co za tym idzie trochę mniej wypadają. Niestety nie jest to jakiś spektakularny efekt. Co mnie zachwyciło w tym szamponie? To jego zapach- słodko cierpkich jabłek.

Nivea szampon do włosów farbowanych. Fajny produkt, który spełnia swoje zadania, chroni kolor, pielęgnuje oraz wzmacnia włosy. 

Biosilk to nic innego jak jedwab do włosów. Dzięki niemu moje końcówki były "ujarzmione" i nie wywijały się każda w inną stronę ;) Na pewno jeszcze kiedyś po niego sięgnę.

Odżywka Planeta Organica Rokitnik.
Pięknie pachnąca odżywka do włosów farbowanych. Z tego co pamiętam kosztowała ok 20 złotych ale mogę śmiało powiedzieć, że była warta swojej ceny. do podstawowych plusów mogę zaliczyć wydajność i fakt, że po jej stosowaniu moje włosy stawały się lejące i lśniące. 

Alverde olejek z paczulą i czarną porzeczką. Używałam go wyłącznie jako smarowidła do ciała po wieczornej kąpieli. Efekt- świetny, moja skóra po jego użyciu stawała się nawilżona oraz sprężysta. Zapach tego kosmetyku jest dość silny i specyficzny jak dla mnie trochę taki męski. Mi to osobiście nie przeszkadzało, rano po przebudzeniu już go nie czułam ;) Na jego miejsce mam olejek z Avonu, który dostałam w prezencie i muszę przyznać że niestety daje dużo gorsze nawilżenie.

Avon kremowy żel pod prysznic o zapachu maliny i orchidei. Zapach przyjemny choć na pewno nie wyczuwam tam maliny. Dobrze się pieni, nie wysusza skóry. Muszę przyznać, że te żele z Avonu są całkiem niezłe. Może się jeszcze kiedyś na jakiś skuszę.

Tusz do rzęs Astor Seduction Codes. Zdecydowanie jeden z lepszych tuszy jakie używałam. Miał dawać efekt sztucznych rzęs i faktycznie tak było. Miałam wrażenie że moje rzęsiska są gęstsze, dłuższe i przede wszystkim fajnie podkręcone. Na pewno do niego wrócę.

I na koniec lakier do paznokci, który dawno temu zużyłam i zapomniałam o nim :P Wibo Extreme nails nr 63.Jest to nic innego jak lekko rozbielony szary kolor. Jak dla mnie była to jedna z lepszych kolekcji wibo.

I to by było na tyle, życzę Wam udanego popołudnia.