poniedziałek, 28 marca 2016

Avon Planet Spa- scrub do ciała z brazylijskimi jagodami Acai

Cześć!

W związku z tym że mam parę chwil wolnego, postanowiłam naskrobać dziś dla Was recenzję.
Oczyszczająco- wygładzający scrub do ciała z brazylijskimi jagodami Acai -Avon Planet Spa.
 

Kosmetyk zamknięty jest w plastikowym opakowaniu o pojemności 200 ml. Pudełeczko jest przeźroczyste dzięki czemu wiemy ile scrubu nam jeszcze zostało. Po otwarciu po łazience roznosi się cudowny jagodowy zapach. To co mnie uwiodło w tym produkcie to właśnie ten cudowny aromat oraz kolor. Barwa jak i konsystencja przywodzą mi na myśl jogurt jagodowy. Początkowo podczas aplikacji miałam drobne problemy ponieważ w zetknięciu z mokrą skórą peeling potrafił ześlizgnąć się i wpaść do kąpieli.

Niestety jeśli jesteście fankami mocnych zdzieraków to kosmetyk raczej się Wam nie spodoba. Jest naprawdę bardzo delikatny, a drobinki peelingujące ledwo wyczuwalne. Jestem w trakcie zużywania drugiego opakowania. Muszę przyznać, że pierwsze pudełeczko dorwałam na sporej promce bo zapłaciłam coś koło 10 złotych, zaś drugie było prezentem. Powiem bez bicia, gdybym kolejne miała kupić sama i to bez promocji nigdy bym się na to nie zdecydowała. Jest to fajny kosmetyk dla osób o mało wymagającej skórze. Ja należę do tych co lubią mocne gruboziarniste peelingi.

sobota, 26 marca 2016

Sobota z Tess Gerritsen

Hej dziewczyny!

Z racji tego, że przyszedł czas świąt chciałabym Wam przedstawić kolejną propozycję książki. Tym razem sięgniemy po kryminał przepleciony wątkiem romantycznym - Tess Gerritsen Osaczona.


Miranda właśnie zakończyła romans ze swoim pracodawcą Richardem Tremainem, właścicielem lokalnej gazety. Dumny mężczyzna nie umie się jednak pogodzić z jej decyzją. Zadręcza ją telefonami i nieustannie próbuje namówić na spotkanie.

Pewnego dnia uparty Richard, nie zważając na protesty Mirandy, niespodziewanie zapowiada, że odwiedzi ją za kilkanaście minut. Miranda nie ma jednak ochoty spotkać byłego kochanka i, chcąc uniknąć konfrontacji, szybko opuszcza mieszkanie. Liczy na to, że Richard odjedzie, gdy jej nie zastanie. Niestety po powrocie dostrzega przed swym domem jego auto. Decyduje się wejść i nieoczekiwanie znajduje w swojej sypialni zabitego Richarda. Obok łóżka leży zakrwawiony nóż kuchenny...

Miranda automatycznie staje się główną podejrzaną w śledztwie. Nikt nie wierzy w jej niewinność do czasu, kiedy sama staje się celem tajemniczych ataków. Seria nieudanych zamachów na Mirandę wzbudza podejrzenia brata zamordowanego, który zaczyna wątpić w jej winę i postanawia pomóc w rozwiązaniu krwawej układanki...

O samej autorce mogłabym napisać wiele - za co ją cenię, czego u niej nie lubię. Z resztą w ostatnim poście już troszeczkę o tym wspomniałam. Głównie zaskakuje mnie fakt jak można mieć tak odmienne style pisania - raz psychopatyczny lekarz, a raz romantyczne zakończenie. To może mocno zdezorientować czytelnika. 



Przechodząc już do samej książki - opowiada ona o kobiecie, która popełniła w swoim życiu błąd. Błąd, który jak się później okazuje  ma kolosalny wpływ na jej życie. Z dnia na dzień staje się główną podejrzaną w sprawie morderstwa swojego kochanka. 

Mimo mocnego charakteru Miranda to zwykła kobieta, lekko zagubiona, która nie może odnaleźć się w nowej sytuacji. Zdana jest tylko na siebie, a dodatkowo ktoś usiłuje ją zabić. W celu uniewinnienia stara się odnaleźć materiały świadczące o winie innych. 

Czy uda się jej oczyścić swoje imię? Czy uda jej się przekonać wszystkich jak bardzo się pomylili? Czy rodzina Richarda wybaczy jej romans?



Kochane, czytanie tej książki sprawiło mi dużo przyjemności. Przeczytałam ją w 2-3 wieczory obstawiając z godziny na godzinę kto jest mordercą i dlaczego tak na prawdę zginął Richard. Bardzo podobała mi się ta książka, ponieważ porusza ona również sprawy wielkich instytucji i przekrętów jakie mają tam miejsce. A musicie wiedzieć, że to są tematy (nawet jeśli są one fikcyjne) które pobudzają moją ciekawość i chęć poznania prawdy. 

Polecam Wam tę książkę mimo, że miejscami staje się banalna i przewidywalna. Jestem ciekawa czy uda się Wam poprawnie rozszyfrować zagadkę i znajdziecie odpowiedź kto zabił. Dajcie znać czy Was zachęciłam? Powiedzcie, która z Was przeczytała już tę książkę? 

Na koniec, chciałybyśmy życzyć Wam dużo spokoju, rodzinnej atmosfery i przede wszystkim zdrówka. :*

niedziela, 20 marca 2016

Nowości

Hej dziewczyny!

W końcu udało się nam wyrwać z codziennej rutyny! Dzięki chwilce wolnego czasu pojechałyśmy zrelaksować się na zakupy - tym razem niekosmetyczne. 

Strasznie nie lubię jechać bez ogólnego planu - co potrzebuję, jakie sklepy chcę odwiedzić więc wczorajsze motto brzmiało - idziemy wszędzie i patrzymy na wszystko. Ale czy wszystko było warte uwagi? 

Przybrałyśmy odpowiednią strategię - powolnego przemarszu po sklepach - dzięki temu ani nie byłyśmy znużone ani podenerwowane dużą ilością ludzi. Skupiłyśmy się na tych z ubraniami, szczerze mówiąc zatrzymałyśmy się na chwile przy stoisku Golden Rose ale stwierdziłyśmy, że tak na prawdę niczego nowego nie potrzebujemy. 

Przechodząc już do samych zakupów zaczniemy od H&M. Wybrałam sobie spodnie na gumce  - tregginsy superstretch 59.90. Kupiłam sobie tę parę z myślą o lecie i pracy - z przodu mają lekki kant, natomiast z tyłu u dołu nogawki jest lekki rozporek. Niestety spodnie nie układają się do końca tak jak bym chciała ale chyba już znalazłam na nie sposób. Będą się doskonale nadawały do lekkich mgiełek i koszul. W tym samym sklepie dobrałam sobie bluzeczkę - Tshirt - w konie 39.90. Dobrze będzie się sprawdzał właśnie z tymi spodniami lub pod marynarkę. 
Przy kasie otrzymałam również zniżkę na zakupy do H&M Home, więc na pewno niedługo zajrzę do nich na stronę i może coś sobie wybiorę. 

Kolejne zakupy zrobiłyśmy w Cubusie, gdzie panowała promocja -30% praktycznie na wszystkie sweterki. W związku z tym z Olą skusiłyśmy się na czarne oraz beżowe ponczo za 41,99 . Idealne na późne letnie popołudnia, albo szybka narzutka do pracy. 

Wiem, że nie poszalałyśmy ale też w sklepach nie ma zbytnio takich ubrań, które zapierałyby dech w piersi :) 

Na koniec zahaczyłyśmy jeszcze o sklep z Yankee Candle. W głowie miałam kilka pomysłów i na szczęście udało mi się je zrealizować. Przede wszystkim chciałam w końcu zakupić jakiś zapach do samochodu. Nie było za dużego wyboru ale praktycznie od razu zdecydowałam się na Car Vent Stick Midsummer's Night - piękny lekko męski zapach - czyli mój ulubiony. Kolejną rzeczą, którą na pewno chciałam, był wosk White Tea, do tego Ola dobrała A Child's Wish oraz 2 Kringle Warm Cotton i Vanilia Lavender.  


W przyszłości na pewno możecie się spodziewać recenzji Car Vent Sticka - już jestem nim nieco zauroczona <3 

A jak Wam mija weekend? 

wtorek, 8 marca 2016

Dzień Kobiet & Aktualne pazurki

Cześć kochane! 

Jak Wam mija Dzień Kobiet? A może jesteście z tych co nie obchodzą tego 'święta' w jakiś specjalny sposób? U nas w domu tak się składa, że tego samego dnia nasza mama ma imieniny. Więc chcąc nie chcąc i tak zawsze kupujemy kwiaty i jakiś mały upominek. 


Tak się składa, że wiele drogerii internetowych przygotowało z tej okazji milą niespodziankę w postaci rabatów lub darmowej przesyłki. Niestety nasza kolekcja kosmetyczna jest dosyć okazała i staramy się zachować zdrowy rozsądek nic nie kupując ale kto wie, kto wie. Jeszcze dodatkowo deprymującym faktem jest darmowa przesyłka i niska cena w mojej ulubionej perfumerii - obym tylko wytrzymała w postanowieniu do północy :) 

Wczoraj przed spaniem pokusiłam się o małe mani z wykorzystaniem czarnego Golden Rose WOW nr 89 oraz małe zdobienie wykonane złotym brokatem Lovely Snow Dust. 


Niestety wyszło mi bardzo niechlujnie jak na pierwszy raz. Przy kolejnej próbie bardziej się postaram, bo efekt nawet przy lekkich niedociągnięciach wygląda bardzo elegancko i strasznie mi się podoba.

Nie wiem czy zauważyłyście już nową oprawę graficzną naszego bloga ale jest to zasługa mojej bardzo dobrej koleżanki Oli <3 

Oluś jeszcze raz bardzo Ci dziękujemy :* wyszło przepięknie :* 

Pochwalcie się jakie upominki dostałyście, a może same wolicie sobie kupować małe prezenty? 

Wszystkiego najlepszego Kochane !

niedziela, 6 marca 2016

Denko styczeń & luty

Cześć dziewczyny!

W końcu przyszedł czas na rachunek sumienia, rozliczenie się z tego co udało nam się zużyć w styczniu i lutym.



Zaczniemy od szamponów, gdzie możemy znaleźć Garnier Fructis Color Resist oraz Batiste Floral Essences. 
To już weszło nam trochę w nawyk mieć w domu przynajmniej jeden produkt do włosów farbowanych, ponieważ dzięki temu nie wypłukuje się tak szybko kolor z włosów. Garnier charakteryzuje się niewysoką ceną i przede wszystkim ładniejszym zapachem niż Schauma, której używam teraz.
 Na pewno sięgnę po niego ponownie. 
Cóż, mogę powiedzieć o Batiste - zawsze staramy się mieć go w domu, ponieważ jest niezbędny w nagłych awaryjnych sytuacjach. Ta wersja pachnie bosko - lekko kwiatowo. Produkt kupujemy regularnie w miarę denkowania poprzedniego.


Kolejno przejdźmy do kąpieli, gdzie już czekają na nas Avon Mr. Frosty oraz Ziaja Kremowe mydło z jedwabiem. 
Mr. Frosty dzielnie towarzyszył nam oraz dodawał otuchy podczas zimowych wieczorów. Jak również przysłużył się do wykonania kilku prezentów dla koleżanek DIY żelek do kąpieli. Niestety nie spełnił naszych oczekiwań, więc w przyszłości raczej się już na niego nie zdecydujemy.
Ziaja pachniała niesamowicie! Bardzo lubiłam sięgać po to mydło, ponieważ zawsze mogłam się odprężyć dzięki nutom zapachowych zawartym w tym produkcie. Podczas kąpieli w powietrzu unosiły się ciepłe aromaty, które kojąco działały na zmysły. Dodatkowo produkt nie wysuszał. 
Na pewno sięgnę jeszcze po ich mydła z tej serii.

Następnie produkty, które nie powinny Was dziwić pod względem ilości zużyć - kremy do rąk Isana Sheabutter & Kakao, Yves Rocher Cacao & Orange, Editt Cosmetics krem aloesowy.
W ciągu tych dwóch miesięcy udało nam się zdenkować aż 3 kremy do rąk. U mnie w pracy mamy stary system ogrzewania i uwierzcie, że powietrze maksymalnie wysusza skórę. Praktycznie co chwilę siedzę i staram się nawilżyć czymś moje dłonie. Tak samo u Oli podczas przekładania papierów zdarza się, że non stop potrzebuje kremu. 
Wszystkie kremy były rzadkiej konsystencji, szybko się wchłaniały. Jeśli chodzi o nawilżenie pozostawiały wiele do życzenia.
 Na pewno sięgniemy po jakieś lepsze produkty. 


Podkład Astor Lift me up nr 101 Rose Beige - produkt dorwany na promocji w Rossmanie. Jego działanie zależy od indywidualnego podejścia - cera cerze nierówna. Cechuje się średnim kryciem przy dużych niedoskonałościach, natomiast jest idealny przy małych nieprzyjaciołach. Świetnie współpracował z buzią - dobrze ją nawilżał. Osobiście nie polecam go osobom, które pracują 12 godzin w często gorących pomieszczeniach. Czasem miałam wrażenie że mi się ważył i musiałam sobie radzić za pomocą chusteczki. 

Na koniec zostawiłam sobie najbardziej ulubioną część czyli zapachy. Fa Nutrin Skin antyperspirant w sztyfcie, Fa Sport Inviable power oraz Moschino I love love.


Obie z Olą często sięgamy po antyperspiranty Fa, ponieważ zapewniają nam długotrwałą ochronę i posiadają przyjemna gamę zapachową. Niestety jednak miałyśmy chyba już wszystkie możliwe zapachy i wkrótce musimy przerzucić się na inną markę;).

I na koniec mój ulubieniec I love love - piękny słodki cytrusowy zapach. Strasznie kojarzy mi się ze starymi czasami, dlatego tym bardziej ubolewam, że dobiłam dna buteleczki. 
Na pewno jeszcze kiedyś go odkupię.