niedziela, 29 grudnia 2013

Słodkości bez kalorii

Hej dziewczęta!
Jak po świętach? Czy Wasze brzuszki też odczuwają przesyt i powoli wracacie do normy? Nie bez powodu mówi się 'święta, święta i po świętach'. 

Ostatnio z Olą miałyśmy do załatwienia kilka spraw 'na mieście' więc przy okazji zahaczyłyśmy o kilka sklepów. Między innymi poszłyśmy do Mydlarni No 1 w Galerii Bałtyckiej. Już wcześniej miała okazję robić zakupy w tym sklepiku, a raczej wyspie. Spotkałam się tam przede wszystkim z bogatym asortymentem jak na tak niewielkie pomieszczenie. Wchodząc do środka można się poczuć jak w bajce pełnej zapachów i aromatów. O dziwo nie jest to intensywne zderzenie dla zmysłów, wszystko dochodzi do nas powoli. 
Niestety nie robiłam zdjęć, ponieważ uznałam to za zbędne. Jeśli macie ochotę mogę napisać co gdzie się znajduje :) 
W wyspie można odnaleźć takie produkty jak Yankee Candle, Scottish Fine Soaps oraz Bomb Cosmetics. Asortyment jest bardzo bogaty, a cenowo gwarantuje, że każda - dosłownie każda z nas jest w stanie znaleźć coś dla siebie. 
Z Olą skusiłyśmy się na kolejne 2 woski tym razem padło na Pink Dragon Fruit oraz na Honey Blossom. Powiem Wam co nas skusiło jedynie przez 'opakowanie', bo jak na razie jeszcze ich nie paliłyśmy :)
 Czemu akurat te dwa zapachy? Po pierwsze miałyśmy ochotę na coś nowego po tych ciepłych otulających woniach. Różowy ma w sobie coś podobnego z November Rain - wydaje się być orzeźwiający a jednocześnie uspokajający. Jakbyśmy przed chwilą się obudziły i potrzebowały chwili na rozpoczęcie działania.
 Fioletowy jest również orzeźwiający ale pobudza niźli uspokaja. Ma w sobie domieszki energii, która pcha nas przed siebie. Niewątpliwie jest to zapach budzący zmysły i zachęcający do działania. Nazwałabym go z chęcią porannym kopem.

Z zapachowych umilaczy skusiłam się jeszcze, głównie za sprawą Waszych wpisów na temat little hotties. Wybrałam sobie jak na razie 2 na wypróbowanie. Chciałabym je porównać, zobaczyć jak się sprawdzą i jak długo będą pachniały. Na wstępie pani ekspedientka powiedziała, że to wspaniała 'odstawka' od YC, jeśli mam ochotę od nich odsapnąć. 
Tak więc bialutka gwiazdka zdecydowanie pachnie jak świeżutkie pranie. Nazwijcie mnie wariatką ale uwielbiam ten zapach i nie raz zdarzyło mi się powiedzieć komuś, że pachnie jak świeże pranie. Oczywiście odbiorcy nie zawsze wiedzą o co chodzi, więc tłumaczę że uwielbiam taki zapach świeżości, bo jest po prostu przyjemny :) 
Różowe kółeczko przypomina bardziej zapach maliny. Oczywiście chemicznej maliny, ale jeśli trafiłabym na płyn do zmiękczania tkanin o takim zapachu również nie miałabym oporów aby go kupić. 
Niestety nie wiem jakie nazwy noszą te cudeńka dlatego opisałam Wam je troszeczkę łopatologicznie :) 

Na deser zostawiłam kostkę masełka kakaowego. Według mnie jest to świetna alternatywa dla maseł w słoiczkach. Bardzo chętnie sięgnęłam po taki produkt zważając na fakt, że można się nim przy okazji pomasować. Zapach również jest bardzo przyjemny, nazwa to aksamitna truskawka i rzeczywiście takie są pierwsze nasze odczucia :)


Na koniec chciałabym bardzo podziękować za profesjonalną obsługę na stoisku Mydlarni. Niestety ostatnio jakoś nie miałam szczęścia jeśli chodzi o życzliwość Pań ekspedientek. Mogę chociażby przytoczyć sytuację, która spotkała mnie w Rivierze w Gdyni, gdzie Pani miała o wiele więcej do powiedzenia swojej koleżance niż zachęcić klienta. Oczywiście od razu podziękowałam za zainteresowanie, a raczej za jego brak i wyszłam bez zakupów. 
W tym przypadku mamy do czynienia z profesjonalną obsługą. Pani doskonale wie co sprzedaje i jak dotrzeć do klienta. Obsługa nie jest nachalna, odbywa się to raczej w formie zachęcenia i doradzenia. Widać, że sprawia to Ekspedientce więcej przyjemności niż trudu. Można liczyć na miłą rozmowę, wymianę poglądów co do produktów, a także ewentualne wskazówki. 
Na mnie wywarło to bardzo duże wrażenie, bo tak jak wcześniej wspomniałam ostatnio nie mam zbyt dobrej opinii o osobach, które sprzedają jakikolwiek towar. Podkreślam nie jestem ani marudnym ani uciążliwym klientem, po prostu czasem potrzebna jest nam pomoc przy zakupach :) 

Jeśli macie ochotę poczytać więcej na jakiś temat czy to wosków, czy też naszych przygód klient vs sprzedawca, czy więcej o stacjonarnym sklepie Mydlarnia No 1 (zdjęcia i cały asortyment) to możemy się postarać wykonać takiego posta dla Was. 
Pozdrawiamy :* 

czwartek, 26 grudnia 2013

Paczuszki spod choinki

Cześć dziewczyny!

Dzisiaj przychodzę do Was z jednym z moich ulubionych wpisów. Chciałabym pokazać co znalazłyśmy razem z Agatą pod choinką.

Myślę, że Mikołaj w tym roku szczególnie się postarał :P

Zacznę może od rzeczy bez, których nasze paczki nie mogły by się obejść a mianowicie kosmetyków tudzież przyrządów wspomagających.

W tym przypadku chodzi mi o TT oraz gąbeczkę przypominającą beauty blendera.


Testy już się rozpoczęły i muszę przyznać, że już rozumiem te peany pochwalne na cześć Tangle Teezera. Co do gąbeczki muszę ją trochę dłużej potestować;) Koszyczek, który jest widoczny na zdjęciu również jest prezentem.


Potrzebowałam jakiegoś miejsca na składowanie wszystkich ładowarek, kabli itp. Aga od dłuższego czasu miała ochotę na wypróbowanie suchego szamponu z Batiste. I oto w jej paczuszce znalazło się dla niego miejsce. Oprócz niego zmieściło się również to maleństwo, które na pewno się przyda podczas pisania notatek na zajęciach:)

 Wracając do mnie w mojej paczuszce znalazłam także kubeczek idealnie wpasowujący się w aurę świąt oraz torebeczkę, która chodziła za mną już od jakiegoś czasu.


 Obie z Agą dostałyśmy również kilka ciuszków, które może pokażemy za jakiś czas w stylizacjach.


 Mamy nadzieję, że Wy też jesteście zadowolone ze swoich podarków od Mikołaja ; ) Już widziałyśmy kilka podobnych postów ale jeśli macie ochotę to pozostawcie poniżej linki do swoich wpisów o podobnej tematyce, a na pewno z chęcią je zobaczymy.

 Zapraszamy Was również do ankiety z bransoletkami, bo to Wy zdecydujecie które znajdą się w przyszłym rozdaniu.

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdaniowo :)

Witajcie kochane!

W tym szczególnym dniu chciałybyśmy życzyć Wam wszystkiego co najlepsze! Przede wszystkim dużo radości i spokoju w rodzinnym gronie. Nie dajmy się zwariować świątecznej gorączce i cieszmy się ze wspólnych chwil. Aby Wasze marzenia się spełniły, a nadchodzący rok 2014 był lepszy od teraźniejszego! :)


Chciałybyśmy również poznać Wasze zdanie o bransoletkach, które pojawią się w naszym urodzinowym rozdaniu. Wybierzcie 2, które najbardziej przypadły Wam do gustu :)



Oczywiście na rozdanie zaprosimy Was w oddzielnym poście. Na razie chcemy poznać Wasze zdanie na temat jednej z nagród (bransoletki są na razie w wersji roboczej, ponieważ każda będzie robiona indywidualnie :))

niedziela, 22 grudnia 2013

Idealny codzienniak od Essence

Cześć kochane! 
Niestety nie złożyło się aby napisać do Was wcześniej ale powód jest jeden - choróbsko !
Znowu? - Otóż takie pytanie też sobie zadawałyśmy przed 3 dniami, jednak powoli stajemy na nogi ;p

W takim razie dzisiaj przedstawię Wam typowo w postaci recenzji kremowego cienia do powiek Essence z limitki ballerina backstage odcień 02 pas des copper. 
 
Jak wiadomo te cienie umieszczone są w malutkich szklanych słoiczkach ze szczelną zakrętką. Zawartość pojemniczka to 2.8 g kremowego cienia. Produkt ma odcień miedzianego brązu - o ile istnieje taka kombinacja :D Ten niezwykły kolor zawdzięczamy drobinkom brokatu. Wiele z Was może powiedzieć, że nie odpowiadają Wam drobinki.. Są to takie maleństwa, które sprawiają że nasz makijaż staje się ciekawy, nienachalny i sprawia że coś się dzieje. 
Dla mnie jest to fantastyczne zastosowanie, ponieważ nie używam błyszczyków czy pomadek z drobinkami. Jednym miejscem w którym pozwalam sobie na 'małe' szaleństwo to właśnie oczy. Ewentualnie czasem używam również różu z delikatnymi drobinkami, które nadają mojej twarzy efekt rozświetlenia.

Aplikacja cienia jest dziecinnie prosta - ja nakładam go za pomocą paluszków w zewnętrzny kącik oka lekko wklepując i koniec ;D Zawsze używam więcej niż jednego cienia, więc na tym zabawa się nie kończy. Cień można również zastosować na całą powiekę, ponieważ właśnie przez te drobinki jest on sam w sobie wystarczającą ozdobą. 

Na pewno jak wyzdrowieję to pokażę Wam jak przedstawia się cały makijaż oka. Oczywiście jeśli macie na to ochotę :) 

Jak Wam podoba się ten kolorek?

wtorek, 17 grudnia 2013

Na słodko!

Cześć dziewczyny,

Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić przepisem, który podbił moje serce. Dlaczego? Ja - Agata - jestem totalnym beztalenciem jeśli chodzi o pieczenie jakichkolwiek ciast i ciasteczek. Niedawno jednak skusiłam się na przepis, który całkiem przez przypadek wpadł mi na pocztę wraz z innymi pierdółkami. 

Bohaterem mojej wiary w pieczenie są ciasteczka korzenne. Jak dla mnie dziecinnie proste, a skoro mi się udały to każdy ma szansę takowe upiec!
Składniki 
  • 2 szklanki mąki
  • 2/3 szklanki cukru pudru
  • 200 g masła  (ja zastąpiłam masło margaryną - tak poleciła mi mama i nie pożałowałam tej decyzji ;p)
  • 2 żółtka
  • 3 łyżki przyprawy do piernika
Jeśli ktoś woli samemu sporządzić przyprawę o korzennym 'zapachu' to również zamieszczę dla Was przepisik na takową:

Składniki na przyprawę korzenną:

  • 4 łyżeczki mielonego cynamonu,
  • 2 łyżeczki mielonych goździków,
  • 2 łyżeczki suszonego imbiru,
  • ½ łyżeczki gałki muszkatołowej,
  • 1 łyżeczka kardamonu,
  • ½ łyżeczki kolendry,
  • ½ łyżeczki ziela angielskiego,
  • ½ łyżeczki mielonego pieprzu,
  • ½ łyżeczki zmielonego anyżu.
Sposób przygotowania:

Zaczęłam od przesiania suchych składników przez sito bezpośrednio na stolnicę, gdzie następnie dodałam margaryny i wszystko kroiłam na jak najmniejsze kawałeczki. Przez to że jak już wspomniałam nie jestem dobra w pieczeniu starałam się to robić bardzo dokładnie zanim dotknęłam masy łapkami. 
Kolejno dorzuciłam do całości dwa żółtka i zaczęłam ugniatać ciasto. W momencie, gdy składniki się ze sobą dokładnie połączą (nie gnieciemy ciasta zbyt długo aby masło/margaryna nie rozpuściły się od ciepła naszych rąk) zawijamy ciasto w szmatkę lub folię i wrzucamy do lodówki od 1- 2 godzin. 
Następnie wyciągamy ciasto i wałkujemy je na grubość około 0.5 cm podsypując lekko mąką. Po tej czynności wycinamy ciasto foremkami i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. 
Czas pieczenia to 15 min w 180 stopniach. 


Na koniec warto ozdobić swoje ciasteczka aromatyzowaną polewą, którą również można przygotować samemu. 

Czyż przepis nie jest dziecinnie prosty? Dajcie znać czy macie jakieś inne łatwe do wykonania przepisy !

sobota, 14 grudnia 2013

Idealny krem do pracy

Cześć dziewczyny!

Dzisiaj chciałabym napisać Wam kilka słów na temat kremu do rąk. Ów krem pochodzi z Oriflame z serii Loves Me.

Kilka słów od producenta: Krem do rąk Loves Me o zapachu stokrotek. Zmiękcza i odżywia skórę dłoni.
Według mnie bardziej trafnym określeniem byłby lotion. Bardzo lekki krem, który szybko się wchłania pozostawiając skórę miękką i delikatną. Zapach raczej nie kojarzy mi się ze stokrotkami, mimo to jest delikatny i przyjemny dla nosa. Czemu piszę o nim teraz jeśli ewidentnie nie pasuje do pogody- pory roku, którą aktualnie mamy? Ano dlatego, że jest to mój ulubiony nawilżacz w pracy. Tak naprawdę po posmarowaniu wystarczy dosłownie sekunda i już mogę wrócić do przerwanej czynności. Dzięki temu nie muszę się martwić, że zostawię ślady na rzeczach, które używam.
Chyba jedyną rzeczą do której mogłabym się przyczepić to odkręcana zakrętka, która jest trochę nieporęczna. Gdyby miał pompkę uważałabym go z mój ideał :)


Jak tam wasze spostrzeżenia odnośnie nawilżaczy do rąk? Może macie jakieś inne produkty godne polecenia, które nadają się do użycia w pracy?  

niedziela, 8 grudnia 2013

All I Want For Christmas Is...

Drogi Święty Mikołaju!

Wiem, że w tym roku nie byłam do końca grzeczna. Ale musisz brać pod uwagę fakt, że prawie zawsze wstawałam kiedy dzwonił budzik. Nie omijałam zbyt wielu porannych zajęć na uczelni.. Pomagałam siostrze nosić siatki z zakupami, pomagałam wybierać kolor szminki. Często też pomagałam jej wybrać strój do pracy. 
Musisz na to spojrzeć przychylnym okiem, mimo kilku niedociągnięć jestem bardzo uczynna :) 
A teraz tak na poważnie ;) Dawno z Olą planowałam przygotować dla Was takiego posta, a mianowicie naszą gwiazdkową wishlistę. Problem jedynie tkwił w terminie - uważamy, że 2 tygodnie przed to ani za wcześnie, ani za późno :)

Gwiazdkowa wishlista

1. Tanglee Teezer -  Od początku, kiedy powstała wielka moda na te szczotki Ola również zapragnęła mieć jedną z nich. Głównym powodem tego pragnienia jest problem z rozczesywaniem jej włosów. Jeśli dostałaby taki prezent, na pewno ułatwiłoby jej to poranne ogarnianie fryzury. 

2. Calvin Klein - In2U - Od dawna marzy mi się jakiś perfum o wyrazistym i orzeźwiającym zapachu. Zdecydowanie CK spełnia moje marzenie. Główne nuty zapachowe to : liście czarnej porzeczki, grejpfrut, bergamotka, orchidea, kaktus, wanilia, drzewo cedrowe. 

Jeśli nie CK, to również zastanawiałam się nad Moschino I love love. Ten zapach kojarzy mi się jeszcze z czasami liceum - moja koleżanka z ławki zawsze używała tych perfum. Tutaj nuty przedstawiają się następująco  pomarańcz, grejpfrut, czerwona porzeczka, wodna lilia, herbaciana róża, konwalia, cynamon, piżmo, drzewo cedrowe, drzewo tanaka. 

3. Ciepły sweter - przeżywając rok w rok mrozy na dworze oraz awarię ogrzewania na uczelni z pewnością nie pogardziłabym jakimś cieplutkim sweterkiem. Mniemam, że Ola również nie obraziłaby się na taki prezent. Z całą pewnością takich ciuszków nigdy za wiele, biorąc pod uwagę fakt, że uwielbiamy wygrzewać się w ciepełku - A kto nie lubi? 

4.Kolejnym spełnieniem marzeń okazałby się suchy szampon Batiste, na którego obie mamy wielką ochotę. Do tej pory niestety jeszcze nie udało się nam go kupić, a nie ukrywam że fajnie by było w końcu go przetestować, sprawdzić jego działanie.  

5. Niestety tydzień temu niechcący podczas zmywania naczyń obtłukłam uszko od Oli kawiaka ;( Co za tym idzie na święta zakupem koniecznym jest nowy kubek. Największym problemem będzie znalezienie godnego następcy - nie może być za mały, ani za duży, dodatkowo musi mieć przyjazny nadruk ;p 

6. Jako maniak książkowy z pewnością chciałabym otrzymać (najlepiej wydanie kieszonkowe) jakąś pozycję, która znajduje się na mojej liście 'do przeczytania'. Dużo rozmawiałam już o tym z Olą, kto wie, może szepnie coś mikołajowi na ten temat :) 

Oczywiście prezenty nie są najważniejsze. Najważniejsze jest spędzenie świąt w rodzinnej atmosferze, magii przygotowań. Głównie właśnie tego nie możemy się już doczekać, najgorsze co na nas czyha to wybór choinki (oczywiście pod hasłem choinka nie kryje się tylko wybór ale to kto będzie ją niósł) :( 

A jaka jest wasza gwiazdkowa lista? A może nie oczekujecie niczego konkretnego? Dajcie znać jak sytuacja przedstawia się u Was :) 

piątek, 6 grudnia 2013

Pieczone jabłko w karmelu idealne na zimę ;3

Moje drogie, 
Poprzedni post jak i następne będą znacząco wchodziły w tematykę zimową. Miesiąc grudzień (nie)stety inaczej się już nie kojarzy :) Taki obraz będzie nam towarzyszył przez najbliższe miesiące.

Dzisiaj zapraszamy Was w serię 'zimowych' zapachów. Dokładnie rok temu w YR Ola zakupiła wodę toaletową o zapachu pieczonego jabłka w karmelu z edycji limitowanej. Zapach idealny na tą porę roku, zaraz Wam powiem dlaczego tak uważam.


Uwielbiam zimowymi porankami psiknąć się tą wodą, ponieważ ma ciepłą słodką woń. Również chętnie sięgam po nią po zabieganym dniu aby pozwolić swojemu ciału się zrelaksować. Nuty wody przywodzą na myśl wieczory w górach przy kominku z kubkiem kakao w ręce. Oczyma wyobraźni widzę zimową arkadię w drewnianym domku, a zmysły dają się wodzić delikatnym, subtelnym acz stanowczym aromatom. Chętnie sięgam po tę wodę w śnieżne hulanki za oknem, dzięki niej mogę się zrelaksować, wyruszyć w wyimaginowane podróże, poczuć się bezpiecznie. Woda - pieczone jabłka w karmelu jest to idealny zimowy produkt na chwile oderwania się od rzeczywistości. 
Trwałość produktu z pewnością można zaliczyć do przeciętnych - ok 5 godzin. Na początku zapach jest intensywny i słodki, później staje się on lżejszy i orzeźwiający. Nuty słodkiego karmelu zmieniają się w kwaśne jabłko, dzięki czemu czujemy się świeżo. 

100 ml zakupiłyśmy za cenę 39,90 

Czy czujecie się zachęcone opisem? A może macie jakiś inny ulubiony zimowy zapach?


poniedziałek, 2 grudnia 2013

Denko listopad



Cześć dziewczyny!
Dzisiaj pędzę do Was z co miesięcznym raportem na temat tego co zużyłyśmy w listopadzie. Nie przedłużając, zapraszam do czytania.
Na pierwszy rzut pójdzie kolorówka. Tak, udało się i w listopadzie zużyłyśmy podkład.
Podczas pierwszej zeszłorocznej przeceny w Rossmannie udało mi się zakupić podkład Rimmela -Wake Me Up. Mój kolor to 100 ivory. Cóż mogę o nim powiedzieć? Fajny lekki podkład, który łatwo się rozprowadza. Idealnie stapia się ze skórą, nadając jej świeży wygląd. Podkład ten należy do tych rozświetlających dlatego fanki tych matowych raczej nie będą z niego zadowolone. Czy jest kryjący? Nie, powiedziałabym, że jest on przeznaczony dla dziewczyn z małymi problemami skórnymi lub ich barkiem. Mimo to polecam go szczególnie na cieplejsze miesiące.
POLECAM
Kolejnym ‘twarzowym’ kosmetykiem jest puder transparentny z Vipery. Ten produkt w moim odczuciu jest jak niekończąca się historia. Już kilka razy myślałam, że jeszcze tylko jeden raz i w końcu go skończę. A ten raz zmieniał się w tygodnie, a nawet miesiące;). Pomimo tego jest to jeden z moich ulubionych pudrów. Zresztą pisałam o nim osobną recenzję TU.
POLECAM
L’Biotica –Regenerujący krem do rzęs. Zaczęłam go używać kiedy moje rzęsy przeżywały ciężki okres. I faktycznie w tamtym czasie zjawisko wypadania odeszło w niepamięć. Dodatkowo rzęsy stały się gęstsze i dłuższe. Później gdy wszystko się unormowało zaprzestałam używanie tegoż kremiku. I wiecie co ? Nic się nie stało tzn. moje rzęsy nie wróciły do poprzedniego stanu. Od czasu do czasu wracałam do niego, niestety jednak nie jestem osobą systematyczną i część produktu muszę wyrzucić z powodu przeterminowania:(

POLECAM
Bielenia- łagodny 2 fazowy płyn do demakijażu oczu Awokado. Jak dla mnie ten płyn jest nieporozumieniem. Nie mam oczu wrażliwych ale nawet mnie szczypały podczas zmywania makijażu. Jego nie chlubną recenzję możecie znaleźć TU.

NIE POLECAM
Dove Supreme, jedwabisty balsam do ciała. Muszę przyznać, że był świetny. Idealny w letnie dni jak i np. sylwestrowe noce. Oprócz swoich właściwości pielęgnacyjnych nadawał skórze lekki naturalny połysk dzięki połyskującym drobinom.
POLECAM
Avon płyn do kąpieli o zapachu arbuza. W mojej łazience zmieniają się tylko wersje zapachowe tych płynów. Oprócz świetnych zapachów kosmetyk daje nam możliwość zanurzenia się w gęstej, zbitej pianie.
POLECAM
A teraz coś z innej beczki. Wiem, że może wersja zapachowa troszkę nie pasuje do pory roku ale mi to nie przeszkadza ;) Chodzi mi o świeczki o zapachu zielonej herbaty z Biedronki. Aromat unoszący się po zapaleniu jest świeży oraz orzeźwiający, czyli taki jak lubię.
POLECAM

Wiele z Was wrzuciło już swoje denka, ale może macie jakieś produkty które i u nas się powtórzyły? A może jeszcze nie zdążyłyście się pochwalić i chcecie napisać co udało Wam się zużyć? 
Pozdrawiamy :) 


sobota, 30 listopada 2013

Andrzejki

Hej kochane! 

Od kilku dni zajmuję się planowaniem czasu na andrzejki. W grę wchodziło wyjście do pubu, gdzie organizują rock&roll'owe brzmienia lub po prostu wyjście do klubu. Wszystko się zmieniło po wczorajszym telefonie jaki dostałam.

Otóż zupełnie za darmo dostałyśmy 3 bilety na koncert Andrzeja Piasecznego pt: "Zimowe piosenki". Więc wieczorem miałyśmy co robić, dodatkowo zaprosiłam jeszcze swoją koleżankę z liceum. Pomijam fakt, że byłyśmy sceptycznie nastawione, ponieważ nie słuchamy jego twórczości na co dzień. Jednak obie stwierdziłyśmy, że zostałyśmy miło rozczarowane. 


Koncert odbył się w Filharmonii Bałtyckiej, co samo wprowadza w dosyć poważny nastrój. Zestawiając to miejsce wraz z godziną 19 poczułam się naprawdę jakby była głęboka zima. 
Pierwsze brzmienia zespołu Andrzeja Piasecznego zabrały nas w podróż po śnieżnych zakamarkach świata. Głos oraz dźwięki instrumentów wprowadziły nas w stan relaksu i błogiego zapomnienia gdzie się znajdujemy. Bardzo żałuje, że wychodząc z Filharmonii nie mogłam słyszeć skrzypiącego śniegu pod stopami. Uważam, że taki koncert mógłby odbyć się 2 tygodnie przed świętami ze względu na jego tematykę, ponieważ naprawdę po takim wydarzeniu człowiek ma ochotę od razu ubrać choinkę i cieszyć się z bliskimi. 
Teraz bardziej od strony zespołu - rzadko się zdarza, że ktoś tak dobrze śpiewa na żywo. Widać było, że Andrzej dobrze czuje się na scenie i chyba cieszył się z tego że występuje. Nie można mu również zarzucić braku kontaktu z publicznością. My na szczęście siedziałyśmy w najwyższym rzędzie więc nas nie zaczepiał ale myślę, że jego fanki były z niego dumne. 
przepraszam za jakość ;p

Mimo tego, że obawiałam się wyjścia na koncert osoby, o której nie mam pojęcia lub za którą specjalnie nie przepadam - byłam miło zaskoczona. 
Potem oczywiście postanowiłyśmy wyjść 'na jednego', ponieważ z Filharmonii wyszłyśmy przed 22. Z resztą zawsze dobrze jest się napić z siostrą i ze starą koleżanką :) Także udałyśmy się  Buderschaft'u na grzane wino i byłyśmy świadkami fenomenalnej swingowej imprezy. Doskonale było sączyć wino na koniec dnia i oglądać świetne tańce. Jak każde wyjście oczywiście skończyłyśmy na kebabie, ostry sos zabił wszelkie kubki smakowe - ale oczywiście było warto ;DD

Więc powstaje pytanie - czy dzisiaj coś robimy na Andrzejki? Może jednak wyjdziemy do pubu lub na imprezę? ;D 

Powiedzcie jak Wy się bawiłyście w piątkowy wieczór i czy macie jakieś plany na dziś. Buziaki :*


sobota, 23 listopada 2013

Zakupy drogeryjne i nie tylko

Siemanko!
Zauważyłam, że dziś głównym tematem na blogspocie są Rossmannowskie zakupy. Żeby nie wybijać się z tłumu, również pokażemy co udało nam się zakupić na 40% przecenie;)
W ten weekend szaleństwu przecen możemy się również oddać w SupherPharm oraz Hebe. Szczerze mówiąc byłyśmy w wszystkich trzech drogeriach, a zakupiłyśmy te oto kosmetyki.
Na naszej liście, którą pokazywałyśmy ostatnio pojawił się podkład Bourjois healthy mix. Nasz wybór padł na nr 51 vanille clair.
 

Kolejnym punktem na naszej liście były pomadki. Wybrałam dwie szminki Maybelline, Color Whisper. Pierwsza to 210 Oh La Lilac i 430 Coral Ambition.
 


Ostatnim kosmetycznym zakupem jest tonik o moim ulubionym zapachu ogórka z Ziaji.
 

Niestety co do eyelinera  nie zdecydowałyśmy się, ale też nie było jakiegoś super wyboru.
Kolejnym przystankiem był sklep z półfabrykatami do wyrobu biżuterii. Co jakiś czas nachodzi mnie ochota na odświeżenie swoich "dodatków". Tym razem mój wybór padł na koraliki, z których już stworzyłam jedną bransoletkę. Druga powstanie wkrótce, pewnie zdjęcie pojawi się na FB :P



Wybrałyśmy się również na zakupy do Sinsay-a, ale o tym już w innym poście...
Na sam koniec powiem tyle nie wiem jak u Was, ale w naszych trójmiejskich Rossmannach wczoraj był koszmar, który będzie mi się śnił przez dłuższy czas o.O Dawno nie widziałam takiej bitwy i przepychanek przy półkach.

czwartek, 21 listopada 2013

Czas na zakupy ;3

Cześć dziewczyny!
Jak Wam mija tydzień?? Dzisiejszy post będzie tak naprawdę zbiorowiskiem zdjęć. Mianowicie od jutra w Rossmannie zaczynają się obniżki -40% na kolorówkę. Od dziś w Superpharm również można zrobić zakupy z 40% obniżką. Tu rabatem objęte są wszystkie maskary, podkłady, produkty do oczyszczania twarzy, a także kosmetyki do stylizacji i odżywiania włosów. W związku z tym jutro wybieram się na większe zakupy^^. 
Chciałabym również przybliżyć Wam naszą listę zakupów. Może, któraś z Was z niej skorzysta ;P
Moim głównym celem będzie zakup jakiegoś podkładu. Zastanawiam się między Bourjois Healthy Mix, a nowością Max Factora Whipped Creme.

Kolejnym punktem na liście jest jakiś produkt do ust. 
Tutaj wybór padł na:
Masełko z Revlona, pomadka w kredce z Bourjois bądź szminka Maybelline, Color Whisper. O tej ostatniej pozycji tyle się już naczytałam, że prawdopodobnie mój wybór padnie właśnie na nią :D


Ostatnim punktem na naszej liście jest eyeliner. W tym przypadku nie mamy swojego faworyta, bardziej postawimy na ślepy traf, bo tak na prawdę nie wiemy czego mamy się spodziewać w pierwszy dzień promocji. Po przejrzeniu gazetki w oko wpadł nam Rimmel Scandaleyes 
wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony http://www.rossnet.pl/

 A może Wy macie jakieś kosmetyki godne polecenia?
Jesteśmy ciekawy czy i Wy wybierzecie się na zakupy :)

Max Factor, Whipped Creme
Max Factor, Whipped Creme,
Max Factor, Whipped Creme,

niedziela, 17 listopada 2013

Romans z Shea.

Hej, 

Chciałam Wam opowiedzieć o mojej nowej miłości w dziedzinie zapachów. 
Będąc na wcześniej wspomnianej wycieczce w Warszawie chodziłam po wielu sklepach i bez namysłu psikałam perfumami. W the body shop wychodząc wzięłam zupełnie randomową buteleczkę do ręki, powtórzyłam czynność i za chwilkę dopiero powąchałam. To był moment zaskoczenia i pytania samej siebie 'czemu nie spojrzałaś co to było?'. 


Pierwsze co do mnie dotarło to nutka męskości - już po recenzji YC możecie same wywnioskować jak takie zapachy na mnie działają ;p Przez resztę drogi szłam i wąchałam papierek z utęsknieniem. Po powrocie do domu stwierdziłam, że koniecznie muszę się wybrać do Galerii Bałtyckiej i kupić sobie tą wodę. Oczywiście znalazłam bez trudu - mój zapach to woda toaletowa shea/karite ;D Pierwsze co weszłam do TBS poszłam szukać zapachu, a przy okazji wdałam się w pogawędkę z miłą panią. Co było dla mnie troszeczkę denerwujące, to to że panie ekspedientki nawet nie raczyły ruszyć tyłka zza lady i zapytać czy nie jest potrzebna nam pomoc. Ehh, rozumiem że ich praca jest strasznie męcząca.. 

W każdym razie mój zapach z początku wydaje się lekko ostry i zadziorny. Po pewnym czasie łagodnieje i można wyczuć nuty orzecha i słodkości. Aromaty są ciepłe, orzeźwiające i pobudzają zmysły. Z pewnością nie są to przytłaczające nuty, bardziej wzbudzają pewność siebie i tajemniczość. 

Co do trwałości nie wiem czy można spodziewać się wiele po wodzie toaletowej, jednak dla mnie 5- max7 godzin wystarcza. Najbardziej zadowalający efekt przy czasem niskiej wytrwałości zapachu jest psiknąć niewielką ilość na włosy i je związać. Po kilku godzinach jeśli wydaje się nam, że zapach już kompletnie wywietrzał - rozpuszczamy włosy i od nowa można cieszyć się nim na nowo. :)

Ja swój flakonik otrzymałam od Oli na urodziny - sama go znalazłam więc mogę powiedzieć ile kosztuje. 30 ml to cena 55 zł Czy to dużo ? Myślę, że za takie zaspokojenie moich zmysłów jest to dobra cena :) 

A jak u Was? Miałyście jakieś zapachy z TBS godne polecenia? 

czwartek, 14 listopada 2013

Balea jako umilacz kąpieli ;D

Cześć kochane,

Dzisiaj chciałam Wam napisać kilka słów o żelu pod prysznic z Baleii - czekolada i figa z limitowanej edycji :) Miałyśmy okazję używać tego produktu dzięki zeszłorocznej wymiance z BambusowyRaj

Nasze testy rozpoczęłyśmy oczywiście od razu jak tylko otworzyłyśmy paczkę, jednak schowałyśmy żel w ciepłe dni i teraz powracamy do niego w te deszczowe wieczory. Czemu? Zapach żelu jest troszeczkę zbyt ciężki aby używać go w lato. 

Przechodząc już do zapachu - od samego początku bezustannie to samo zdanie - ciasto czekoladowe z owocami. Zapach czekolady jest troszkę chemiczny i przytłaczający, bardzo intensywny. Natomiast nuta figi leciutko odpędza kakaową woń wnosząc odrobinę świeżości i relaksu. To co zauważyłam, to że zapach nie utrzymuje się zbyt długo na skórze :(
Sama konsystencja żelu jest przyjemna, z pewnością nie jest za rzadki ani za gęsty. Mamy pewność, że nie wylejemy za dużo produktu podczas kąpieli. Produkt jest dosyć wydajny - stracza mi na drugi 'sezon'. 
Bardzo lubię używać tego żelu, ponieważ sam zapach wprawia mnie w dobry nastrój. Niestety wiem z doświadczenia, że z pewnością to nie jest produkt którego mogę używać do porannego prysznica. Zapach jest zbyt ciężki i wprowadza mnie w senny trans. Dlatego też używam go podczas długich wieczornych kąpieli po których idę bezpośrednio do łóżka. Po takiej eksplozji zapachów, ciepłej piżamy i małym kakao zaśnięcie to kwestia kilku minut :D

A jakie są Wasze zimowe zapachy ? 

sobota, 9 listopada 2013

Druga szansa :)

Cześć dziewczyny!

W końcu weekend! Czekałam na niego calutki tydzień. Nareszcie mogłam poleżeć dłużej w łóżku i nie martwiłam się czy nie miałam przygotować czegoś na studia :) 
Pranie zrobione, obiad w piekarniku, to nareszcie czas naskrobać coś dla Was ;D 

Długo się nad tym zastanawiałam, i wpadłam na pomysł, że fajnie jest zrobić coś na zasadzie projektu 'druga szansa' :D Jakkolwiek by to nie brzmiało, oczywiście chodzi o kosmetyki ;p 

Dzisiaj na tapetę weźmiemy Essence nail art express dry drops. Przez wiele z Was kochane, przez nas z początku strasznie nielubiane. Jakiś czas temu ponownie po nie sięgnęłam, bo pomyślałam że może bezpodstawnie je skreśliłam. Oczywiście niczym Was nie zaskoczę - maluję pazurki, wysychają, a w końcowej fazie za pomocą pipety aplikuję kilka kropel na paznokcie :) 
Moje spostrzeżenia? Na początku nie miałam do tego cierpliwości, chciałam mieć suche paznokcie na już. Wiadomo, że dużo też zależy od lakieru, jeśli jest beznadziejny, to nawet kropelki nie pomogą. 
Aktualnie bardzo lubię ten produkt, uważam nawet że pomaga wytrwać lakierowi troszeczkę dłużej. Spokojnie mogę to stwierdzić, ponieważ moja kurtka ma bardzo ostre zamki i mało który lakier to znosił. Po aplikacji kropelek paznokcie wytrzymują mi kilka dni dłużej :) Problem jest przy zmazywaniu lakieru, ponieważ topornie schodzi i muszę się nieraz napracować przy tej czynności. Jednak jak to mówią - coś za coś :)

Nie jest to produkt 'wow' ale wykorzystuję go przy każdym malowaniu paznokci. Cieszę się, że dałam mu drugą szansę. A Wy macie jakieś kosmetyki, które po czasie postanawiacie ponownie użyć?

Niestety pogoda mnie troszeczkę złamała i postanowiłam sobie chorować :( pozdrawiam z ciepłego łóżka : * 

niedziela, 3 listopada 2013

Październikowe pożegnania...



Cześć dziewczęta!
Dzisiaj pogoda w szczególności doskwiera nam ze względu na deszczyk i chłód. Niestety w niedalekiej przyszłości przewiduję małe chorowanie w łóżkowym zaciszu <3

Początek każdego miesiąca zwiastuje nam projekt denko ;) W tym miesiącu czule żegnamy się z:

 
On Line – sól do kąpieli o zapachu morskim. Jak dla mnie produkt nie różni się niczym z gamy swoich braci, po prostu bardzo podoba mi się jego zapach. Producent zapewnia o odprężeniu podczas kąpieli i rzeczywiście tak jest. Niestety na taką ilość wody jaką ja zużywam krótko mogę nacieszyć się jej zapachem lub też kolorem :) Na pewno zastąpię ją innym podobnym produktem, ponieważ lubię używać takich specyfików.

Timotei pure – Organic green tea leaf extract – Ta marka od zawsze kojarzyła mi się z dzieciństwem, czy ten szampon również? Niestety nie, jedyne co w nim mi się podobało to zapach reszta pozostawiła dużo do życzenia. Byłam bardzo zadowolona, że jest to szampon naturalny i moje włosy odpoczną. Mimo naturalności, skóra mnie swędziała – co było dla mnie zaskoczeniem, włosy się plątały – to byłam w stanie znieść. Niestety nie jestem pozytywnie nastawiona na linię 'naturalną' od Timotei.

Pantene pro-v – odżywka do włosów normalnych– gęste i mocne. Zakupiłam tę odżywkę po obejrzeniu kilku filmików i się na niej nie zawiodłam. Bardzo fajny produkt, ułatwiała rozczesywanie i sprawiała, że moje włosy stawały się lejące i proste. Na pewno rozejrzę się w przyszłości za godnym następcą dla niej :) Zresztą o tej odżywce pisałam TU.


 Ziaja – tonik Bio aloesowy dla cery suchej i normalnej – kolejny tonik z Ziaji. Nic dodać, nic ująć. Robi to co ma robić – oczyszcza twarz, nie sprawia problemów, mało kosztuje, a dodatkowo ładnie pachnie :) Na pewno wrócimy do niego lub wypróbujemy kolejne wersje zapachowe :)

Ziaja krem pod oczy pielęgnujący – zmniejsza obrzęki i rozjaśnia cienie- hmm nie zgodziłabym się. Może leciutko działał, ale nie zauważyłam długotrwałego efektu. Zdecydowanie nie kupię go ponownie

Safira Hydro gel nawilżający z żeń-szeniem. Polubiłam się z tym produktem, więcej możecie przeczytać o nim TU.


Fa Sport – Antyperspirant
– zapach fenomenalny, długa ochrona i na pewno jeszcze się kiedyś na niego skuszę :)

STR8 – tym razem i tato chciał się czymś przysłużyć do denka :) Zazwyczaj to my albo mama kupujemy mu dezodoranty lub wody kolońskie. Pamiętam, że już w dzieciństwie ich używał – zapach śliczny i przywołuje dobre wspomnienia ;)

Oriflame Tender Care, którego nazywam potocznie miodkiem. Produkt używany w moim domu od lat. Świetnie się sprawdza na suche miejsca. Stosuję go nawet wtedy kiedy wyskoczy mi opryszczka. Aktualnie używam wersji czekoladowej.

Na koniec została mi maseczka głęboko nawilżająca od Perfecty. Jest świetna, stosuję ją wtedy gdy czuję, że moja skóra jest odwodniona oraz zmęczona. Po jej użyciu moja twarz wygląda na wypoczętą. Czuję nawilżenie, skóra jest gładka i mięciutka :)

I to byłoby na tyle z październikowych zużyć :*

czwartek, 31 października 2013

Halloweenowy przepis na placuszki z dynią

Cześć dziewczyny!
Dawno nas tu nie było i muszę przyznać, że stęskniłyśmy się za Wami. Niestety obie cierpimy na chroniczny brak czasu...
Dobra dosyć, czas na konkrety. Dzisiejszy post będzie zahaczał odrobinę o Halloween. "Pogawędzimy" nieco na temat  dyni. Chciałybyśmy pokazać Wam inne jej zastosowanie niż lampion. Ostatnio w każdym sklepie można było znaleźć ich od zatrzęsienia. Przeglądając internet wpadłam na przepis na placuszki z dynią. Muszę nieskromnie przyznać, że wyszły przepyszne.


Składniki:
  • 1 kg dyni
  • duże jabłko 
  • 2 jajka
  • 3-4 łyżki zsiadłego mleka
  • 1,5 szklanki mąki
  • łyżeczka proszku do pieczenia 
  • 2 torebki cukru waniliwego
  • 1/5 łyżeczki cynamonu
  • 1/5 gałki muszkatołowej- opcjonalnie
  • szczypta soli- jak wyżej
Dynię obieramy i kroimy na kawałeczki, im mniejsze tym lepiej. Zalewamy dwoma łyżkami wody. Gotujemy aż zmięknie. Następnie zostawiamy do wystudzenia. Kolejnym etapem jest rozgniatanie. Możemy do tego celu użyć widelca, ja natomiast wybrałam tłuczek do kartofli. Jest to zdecydowanie szybszy i łatwiejszy sposób ;). Następnie obieramy i tarkujemy jabłko (ja starkowałam na dużych oczkach). Do miski wsypujemy mąkę, proszek do pieczenia, przyprawy oraz cukier waniliowy i mieszamy. Następnie dodajemy jajka i zsiadłe mleko może być również kefir lub maślanka. Ja wybrałam maślankę o smaku jabłka z cynamonem dla "podrasowania smaku" i znowu mieszamy lub miksujemy. Tak gotowe ciasto nadaje się do smażenia.

 

Mam nadzieję, że przepis przypadnie Wam do gustu. Dziś próbuję kolejny przepis z dynią w roli głównej. Mianowicie zupę z dyni na słodko z zacierkami. Jeśli mi zasmakuje to na pewno podzielę się z Wami przepisem ^^. A teraz uciekam w końcu się wyspać. Dobijają mnie codzienne pobudki o 5 :(

sobota, 26 października 2013

O zabójczym duecie November Rain & Soft Blanket

Cześć dziewczyny! 
Ostatnie miesiące w blogosferze należały do produktów Yankee Candle. Zdecydowanie rozumiemy ten szał zapachów i masowe kupowanie wosków i świeczek. Jeśli jednak chodzi o ich palenie to dopiero nadejdzie ten właściwy czas. Miesiąc październik, listopad i grudzień to najbardziej magiczne miesiące w roku dla nas. Niestety jednocześnie z magią przychodzi melancholia, zimno, deszcz oraz śnieg. Z brzydką pogodą, a także z długimi wieczorami radzimy sobie zapalając świece zapachowe i popijając herbatę i kakao ;) 

W tym roku postawiłyśmy na aromatyczne tarty Yankee Candle, które zakupiłyśmy podczas promocji w sklepie internetowym homedelight. Dzisiaj opowiem Wam o dwóch pięknych, wręcz boskich zapachach. Dobrałyśmy je na zasadzie przeciwieństw, skojarzeń i tego magicznego czynnika :) 

Pierwszy z zapachów to wszystkim dobrze znany November Rain. Jako zagorzała fanka muzyki nie tylko rockowej ale i cięższej możecie się domyślić jakie było moje pierwsze skojarzenie. Szczerze powiedziawszy kocham tę piosenkę Guns'ów więc to ona zachęciła nas do wyboru tegoż wosku. W tym maleńkim odlewie mieszczą się zapachy odświeżającego ozonu, ciepłego bursztynu oraz liści upadających podczas owego deszczu. 


A jakie jest moje skojarzenie? Ciepły uścisk mężczyzny zaraz po goleniu lub po prysznicu. Zapach przypomina mi poczucie bezpieczeństwa, świeżość, a także ma to coś związek z jesiennym spacerem po parku. Z pewnością gdyby istniałyby takie perfumy to kupiłabym flakonik i wąchała je z uporem maniaka, tak jak teraz siedzę z woskiem przy nosie :D 


Kolejnym zachwycającym zapachem jest przeciwieństwo mojego 'mężczyzny', mianowicie chodzi o wosk Soft Blanket. Etykieta przedstawia słodkiego misia i rzeczywiście troszeczkę tak jest z tym aromatem. Dodatkowo biały kolor wosku nadaje mu niewinność. Mówi się o nim, że jest on przewodnikiem po dziecięcych wspomnieniach, po czasach beztroski i marzeń.


Nasze odczucia pokrywają się z powyższym stwierdzeniem, ale jeśli chodzi o mnie zauważyłam dodatkowe skojarzenia. Jest to zapach, który pozwala się odprężyć, koi wszelkie emocje i gwarantuje chwile relaksu. To tak jakby uciąć sobie króciutką drzemkę po ciężkim dniu i opatulić się mięciutkim kocykiem. Na pewno nie raz zapalimy go w zimowe wieczory, z lekko padającym śnieżkiem za oknem i kubkiem gorącego kakao. Szczerze mówiąc - już nie mogę się doczekać! 


Te dwa woski są z pewnością strzałem w 10, jeśli chodzi o naszą przygodę z YC! Jak na razie z pewnością możemy zaliczyć je do naszych ulubieńców :) Jednak czekają na nas jeszcze szczelnie zapakowane woski. Niestety zdarzały się też zapachy, które nie sprostały naszym oczekiwaniom - o nich kolejnym razem. 
Spotkałam się też z opiniami, że aromaty są za ciężkie i trzeba gasić kominek. Owszem, u nas też się to zdarza ale chyba o to chodzi żeby zapalić na chwileczkę, odstawić tartę i móc dłużej cieszyć się przepiękną wonią unoszącą się w mieszkaniu :) 

Miłego weekendu kochane! Obiecujemy poprawę w szybszym dodawaniu postów :)