Hej dziewczyny!
Czas na troszeczkę urozmaicenia na naszym blogu, w związku z tym postanowiłam wyjść z inicjatywą, którą widziałam już u wielu z Was mianowicie ulubieńcy miesiąca.
Pod koniec września pojawił się post zapowiadający jesień i odkurzenie kosmetyków w związku z nadchodzącym ponuractwem. Dzisiaj natomiast już konkretnie chciałabym się skupić na kilku rzeczach po które sięgałam naprawdę często w
październiku. Mam nadzieję, że posty nie będą się powielały i powiedzą Wam troszeczkę więcej o nas i o naszych zwyczajach.
Zacznijmy od makijażu oczu.
Przede wszystkim u mnie występuje dziwny nawyk, wręcz uzależnienie od kredki do oczu. Uważam, że jeśli nie podkreślę dolnej powieki to nie mam oczu.
W październiku zdecydowałam się na odstawienie mojej czarnej przyjaciółki w kąt i na jej miejsce używam bardziej 'kolorowych' odcieni.
Szczególną uwagę poświęciłam brązowej kredce
Manhattan Khol Kajal Eyeliner 3 pisałam kiedyś o niej
TU. Wydaje mi się jednak, że potrzebowałam czasu żeby się do niej przyzwyczaić. Moje nawyki również się zmieniły - już nie trę oczu na potęgę. Przede wszystkim cenię ją za łatwość i szybkość rysowania kreski.
Kolejną alternatywą dla mojego czarnuszka są kredki do oczu KIKO Smart Eye Pencil 801 & 815.
Kolorki przełamane są dodatkiem brokatu dzięki czemu wykończenie nie jest takie ostre jak w przypadku czarnej kreski. Jestem absolutnie zauroczona efektem jaki pozostawiają na moim oku - wygląda to tak jakby kreska wykonana była eyelinerem w pisaku. *.* Zasługują na owacje na stojąco.
Oczywiście powyższe kolorki dobieram do złocistego makijażu oka z lekką rudością.
Kolejno przechodzimy do ust
Oczywiście nie muszę wspominać o nawilżających balsamach do pielęgnacji. W tej kategorii nie mam swojego ulubieńca - są bo są. Ani cenowo ani chyba markowo nie robią na mnie większego wrażenia.
Chciałabym się natomiast skupić bardziej na kolorowych pomadkach. Na razie postawiłam na klasykę. W ostatnim miesiącu oczywiście sięgałam po mocne i wyraziste kolory, jednak postanowiłam pomęczyć szczególnie moje 2 ulubione pomadki.
Jedna z nich to 'stary' zakup, który jest świetnym codzienniakiem do pracy czy szybkie usta na uczelnie
Essence 07 Natural Beauty. Pomadka ma lekko mocniejszy pigment niż kolor moich ust. Bardzo lubię po nią sięgać, ponieważ nawet bez lusterka mogę się nią pomazać i wiem, że nic mi się takiego nie stanie jak lekko wyjadę. Przede wszystkim nie wysusza ani nie podkreśla suchych skórek.
Zgodnie z opisem - u góry Essence, na dole Golden Rose
Jej dobrą troszeczkę mocniejszą koleżanką jest Golden Rose Velvet Matte 12. Nie przesadzę pisząc, że to miłość od pierwszego. Zdecydowanie zakochałam się w niej od kiedy ją kupiłam. Wydałam śmieszne pieniądze na piękny odcień mieszanek coś pomiędzy brudnym różem, zwiędniętą różą a przygaszoną czerwienią. Nie jestem w stanie opisać tego koloru ale po prostu uwielbiam ją u siebie na ustach.
Przyznaję, że mogłaby być trochę bardziej trwała.. Ale hey! Od tego sa kosmetyki żeby ich używać i kupować w ich następstwo nowe.
Następnie zapachy
Najpierw kilka słów o Yves Rocher Pomme Delice Apple Delight - jest to słodka woda toaletowa o zapachu pieczonego jabłka w karmelu. Każdego ranka chętnie sięgam po pieczone jabłko ze względu na jego ciepłe i otulające nuty zapachowe. Dzięki temu czuję się jakbym siedziała cały czas w domu, w grubym swetrze na łóżku ;3
Muzyka
Jeśli chodzi o muzykę po jaką sięgałam w październiku to były raczej melancholijne smutaski z odrobiną rockowych ballad. Przede wszystkim cofnęłam się do kawałków Depeche Mode, Bruce'a Spirngsteena i Alice in Chains.
Tutaj jest moja lista na jesień, która oczywiście jest cały czas uzupełniana o jakieś utwory, jeśli macie ochotę serdecznie zapraszam do posłuchania.
Dajcie znać co się stało Waszymi październikowymi ulubieńcami. Buziaki!