niedziela, 6 marca 2016

Denko styczeń & luty

Cześć dziewczyny!

W końcu przyszedł czas na rachunek sumienia, rozliczenie się z tego co udało nam się zużyć w styczniu i lutym.



Zaczniemy od szamponów, gdzie możemy znaleźć Garnier Fructis Color Resist oraz Batiste Floral Essences. 
To już weszło nam trochę w nawyk mieć w domu przynajmniej jeden produkt do włosów farbowanych, ponieważ dzięki temu nie wypłukuje się tak szybko kolor z włosów. Garnier charakteryzuje się niewysoką ceną i przede wszystkim ładniejszym zapachem niż Schauma, której używam teraz.
 Na pewno sięgnę po niego ponownie. 
Cóż, mogę powiedzieć o Batiste - zawsze staramy się mieć go w domu, ponieważ jest niezbędny w nagłych awaryjnych sytuacjach. Ta wersja pachnie bosko - lekko kwiatowo. Produkt kupujemy regularnie w miarę denkowania poprzedniego.


Kolejno przejdźmy do kąpieli, gdzie już czekają na nas Avon Mr. Frosty oraz Ziaja Kremowe mydło z jedwabiem. 
Mr. Frosty dzielnie towarzyszył nam oraz dodawał otuchy podczas zimowych wieczorów. Jak również przysłużył się do wykonania kilku prezentów dla koleżanek DIY żelek do kąpieli. Niestety nie spełnił naszych oczekiwań, więc w przyszłości raczej się już na niego nie zdecydujemy.
Ziaja pachniała niesamowicie! Bardzo lubiłam sięgać po to mydło, ponieważ zawsze mogłam się odprężyć dzięki nutom zapachowych zawartym w tym produkcie. Podczas kąpieli w powietrzu unosiły się ciepłe aromaty, które kojąco działały na zmysły. Dodatkowo produkt nie wysuszał. 
Na pewno sięgnę jeszcze po ich mydła z tej serii.

Następnie produkty, które nie powinny Was dziwić pod względem ilości zużyć - kremy do rąk Isana Sheabutter & Kakao, Yves Rocher Cacao & Orange, Editt Cosmetics krem aloesowy.
W ciągu tych dwóch miesięcy udało nam się zdenkować aż 3 kremy do rąk. U mnie w pracy mamy stary system ogrzewania i uwierzcie, że powietrze maksymalnie wysusza skórę. Praktycznie co chwilę siedzę i staram się nawilżyć czymś moje dłonie. Tak samo u Oli podczas przekładania papierów zdarza się, że non stop potrzebuje kremu. 
Wszystkie kremy były rzadkiej konsystencji, szybko się wchłaniały. Jeśli chodzi o nawilżenie pozostawiały wiele do życzenia.
 Na pewno sięgniemy po jakieś lepsze produkty. 


Podkład Astor Lift me up nr 101 Rose Beige - produkt dorwany na promocji w Rossmanie. Jego działanie zależy od indywidualnego podejścia - cera cerze nierówna. Cechuje się średnim kryciem przy dużych niedoskonałościach, natomiast jest idealny przy małych nieprzyjaciołach. Świetnie współpracował z buzią - dobrze ją nawilżał. Osobiście nie polecam go osobom, które pracują 12 godzin w często gorących pomieszczeniach. Czasem miałam wrażenie że mi się ważył i musiałam sobie radzić za pomocą chusteczki. 

Na koniec zostawiłam sobie najbardziej ulubioną część czyli zapachy. Fa Nutrin Skin antyperspirant w sztyfcie, Fa Sport Inviable power oraz Moschino I love love.


Obie z Olą często sięgamy po antyperspiranty Fa, ponieważ zapewniają nam długotrwałą ochronę i posiadają przyjemna gamę zapachową. Niestety jednak miałyśmy chyba już wszystkie możliwe zapachy i wkrótce musimy przerzucić się na inną markę;).

I na koniec mój ulubieniec I love love - piękny słodki cytrusowy zapach. Strasznie kojarzy mi się ze starymi czasami, dlatego tym bardziej ubolewam, że dobiłam dna buteleczki. 
Na pewno jeszcze kiedyś go odkupię.

7 komentarzy:

  1. Mam ten Batiste i też uważam że naprawdę fajny zapach :-)
    bo działaniem to jestem zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie najbardziej ciekawi ten zapach I love love
    pozdrawiam MARCELKA♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Kremowe mydła z ziajii są świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swego czasu używałam tych antyprespirantów z DOVE - obecnie przerzuciłam się na nieco lepsze z VICHY.

    OdpowiedzUsuń